Bezpłatne staże, niewolnictwo XXI wieku?

3

Co myślicie na temat bezpłatnych staży? Czy praca osób bez doświadczenia jest rzeczywiście warta 0zł? Niewolnicy przynajmniej otrzymują dach nad głową i jedzenie, tymczasem stażyści często nie otrzymują zupełnie nic, ew. kwoty nie przekraczającej najniższej krajowej.

W IT nie jest jeszcze tak źle, osoba z praktycznymi umiejętnościami może próbować wysyłać CV i jeżeli dobrze wypadnie na rozmowie ma szanse dostać pracę z rozsądnym wynagrodzeniem. Jednak poza IT nie jest już tak różowo, absolwenci wielu kierunków studiów pracują za darmo, ponieważ w inny sposób nie są w stanie zdobyć żadnego doświadczenia w zawodzie.

Czy widzicie jakieś rozwiązanie tego problemu? Czy jest to wyłącznie problem pojedynczych osób czy problem globalny, gdzie pracodawcy wykorzystują trudną sytuacje absolwentów na rynku pracy?

1

W niektórych branżach to jest duży problem.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby niższe bezrobocie, bo to jest prawdziwe źródło problemu. Następny w kolejności problem, to kształcenie na potęgę ludzi w kierunkach, które są w zasadzie gwarantem bezrobocia.
Prawne rozwiązania skończą się jakimiś dupianymi przepisami (które albo będą nieskuteczne, albo zakończą staże) poprzedzonymi bezproduktywną awanturą w sejmie.

Najlepiej by było, by jacyś studenci stworzyli portal, "fair praktyki", które będą promować uczciwych pracodawców, a stygmatyzować wyzyskiwaczy. Gdyby się dobrze zakręcili to na pewno dostaliby dofinansowanie z UE.

1

To jest problem globalny, ale nie dotyczy krajów nierozwiniętych. W wielu krajach Europy trochę sobie z tym radzą ustalając trochę niższą płacę minimalną dla stażystów (np. w wysokości połowy płacy minimalnej), wtedy dalej pracodawcy wykorzystują ich, ale przynajmniej nie całkiem za darmo. Pomocny byłby też__ obowiązek dokładnego rozpisania planu takiego stażu__ i obowiązki pracownika. Wtedy przynajmniej już na wejściu kandydaci wiedzieliby czy czegoś mogą się na stażu nauczyć, czy to tylko strata czasu. Można też karać w jakichś sposób firmy, które zatrudniają bardzo mały procent swoich stażystów na pełny etat, np. uzależniając koszt zatrudnienia kolejnego stażysty od tego współczynnika. To wyeliminowałoby takie firmy, które cały czas robią rotację stażystów, żeby mieć tylko następnych tanich pracowników.

To co MarekR napisał to też oczywiście prawda, ale wymagają działania długoterminowego, a to co ja napisałem można zmienić od ręki.

0

Mój znajomy aplikował na płatne praktyki do firmy Lobo Solutions (http://lobo-solutions.pl).

Przeszedł rekrutację (zrobił wszystkie zadania w pełni i dobrze) to z powodu braku udokumentowanego doświadczenia zaproponowali mu bezpłatne praktyki.

2
szatanista napisał(a):

ew. kwoty nie przekraczającej najniższej krajowej.

A co byś chciał od razu z 4k netto na rączkę?

Takie życie trzeba czasem zacisnąć zęby i popracować na tym stażu przez te 3 - 6 miesięcy za 1k (oczywiście mowa o pracy poza IT tutaj jest rzeczywiście lepiej).

1

@DibbyDum - Dlaczego trollujesz? Nudzi ci się? Nie odwracaj kota ogonem. Bezpłatne staże to rzeczywiście jest problem i nikt tutaj nie mówi, że chce dostawać od razu 4k netto (chociaż w IT taka pensja dla juniora jest osiągalna). Nie założyłem tego tematu w celu wywołania pyskówki na żenującym poziomie, tylko usłyszeć jakie macie pomysły na rozwiązanie tego problemu.

Najniższa krajowa to teraz około 1200zł na rękę, tymczasem na stażach wynagrodzenie często nie przekracza minimalnej, w efekcie ludzie dostają np. 300-500zł na rękę, a duża część zupełnie nic. W przypadku tak niskiego wynagrodzenia lub jego braku de facto do stażu trzeba dopłacać, ponieważ najtańsze lokum, jedzenie oraz bilety kosztują więcej niż można uzyskać z takiego stażu. W efekcie ludzie są traktowani gorzej niż niewolnicy, ponieważ niewolnik za swoją pracę przynajmniej ma dach na głową i jedzenie.

W niektórych branżach np. prawnicza za staż lub patronat ludzie często płacą, żeby tylko się dostać. Większość pracuje za darmo lub za 300-500zł, a jedynie najlepsi mają szansę na normalne wynagrodzenie. Tymczasem młody prawnik musi opłacić aplikację (około 5 tyś rocznie) oraz ponosi koszty utrzymania.

Według mnie dużym problemem jest nasz system nauczania, który pomija takie ważne kwestie jak: umiejętności miękkie (negocjacje, asertywność, komunikatywność), finanse (umiejętność zarządzania własnym budżetem), przedsiębiorczość (np. skąd pozyskać fundusze, jak zrobić biznes plan), rozwijanie własnej kariery. Nasze gimnazja i licea oraz studia nie uczą w ogóle żadnych praktycznych umiejętności, a absolwenci studiów bronią tego chorego systemu uzasadniając, że studia to nie jest szkoła zawodowa. Uczelnie zachodnie, szczególnie w USA znacznie lepiej przygotowują ludzi do wykonywania zachodu i to właśnie te uczelnie prowadzą w rankingach, a absolwenci Harvardu i innych uczelni z Ligi Bluszczowej są rozchwytywani przez pracodawców. Co ciekawe uczelnie z Ligi Bluszczowej są szkołami prywatnymi, choć niektóre z nich otrzymują dofinansowanie z budżetu.

0

Problemem jest zwyczajne bezrobocie i tyle. Prawda jest taka, że praca w niektórych zawodach jest tak mało płatna i tak dużo osób chce ją wykonywać (tzn legiony absolwentów), że osoba bez doświadczenia jest bezwartościowa, albo jeszcze trzeba do niej dołożyć swoim czasem. Do tego można dołożyć jakieś śmieszne warunki prawne ograniczające konkurencję (np uprawnienia) i mamy masową emigrację całkiem zdolnych ale i ceniących się ludzi.

Typowa sytuacja np w projektowaniu w budownictwie, trochę lepiej jest u mechaników i elektryków.

@DibbyDum Nikt nie mówi o 4k netto, skąd ty to wziąłeś. Studentowi jest potrzebne ~1500 zł żeby w ogóle się samemu utrzymać. Za ~1k to ty może w lublinie przeżyjesz. Więc jak mamusia nie pomoże to trzeba ciułać 2 roboty na samo przeżycie - jak już ktoś "chce" robić staże za półdarmo.

0

@archu - Firmy prywatne kierują się w swojej działalności własnym interesem, którym jest wygenerowanie zysku. W związku z tym firmy zatrudniające stażystów za 0 zł, z pewnością nie dokładają do ich pracy. Jest zwyczajny mit i kłamstwo rozpowszechniane przez firmy praktykujące ten sposób rekrutacji i zatrudnienia.

0

400-500 zł to jest nonsens, obecnie można mieć staż z funduszu UE. Nie są to wielkie pieniądze, jednak ten ~1000 zł robi różnice w porównaniu z podanymi tutaj kwotami.

Moim zdaniem jednym z problemów jest mentalność w niektórych firmach. Pomimo że dana firma ma obroty mocno zwyżkowe, to i tak pensja pracownika cały czas jest w miejscu.

Przykładowo w moim mieście około 15 tyś osób, znalazła się oferta dla inż elektronika za 1280 zł netto. Oczywiście ktoś na pewno tam poszedł, aby mieć jakiekolwiek doświadczenie.

0

@szatanista: Tu chodzi o bezrobocie, a nie umiejętności miękkie.

Poza tym więcej ludzi jeśli już chce studiować, to powinno iść w przedmioty ścisłe, bo jest tak na świecie, że przykładowo jeśli kliku inżynierów ma jakąś firmę, to jest duża szansa, że będą zatrudniać innych, a ci po zdobyciu doświadczenia będą odchodzić i otwierać własne firmy. Tak więc każde stanowisko inżynierskie niejako generuje kolejne.

Wygląda to zupełnie inaczej jeśli chodzi o socjologie, polonistyki, historie, geografie, dziennikarstwa. W tych zawodach ilość miejsc pracy jest ograniczona i zatrudnieni w tych kierunkach raczej zajmują stanowiska innym i nie otwierają nowych firm o tym samym profilu, które miałyby zatrudnić więcej ludzi ich specjalizacji.

A czemu nie jest w rzeczywistości tak jak opisałem? Bo wzrost ilości absolwentów kierunków inżynierskich jest większy niż inercja rynku pracy. Dlatego też są i bezrobotni inżynierzy.

6

Są staże bezpłatne, na które biorą ludzi o b. niskich umiejętnościach programistycznych, którzy w zamian mają możliwość nabycia doświadczenia i nauczenia się sensownych metod programowania, a jeżeli się sprawdzą to niejednokrotnie dostają możliwość zatrudnienia. Jeżeli ktoś się czuje mocniejszy, to niech uderza na staż płatny (wiem, że to dla was nowość, ale i takie istnieją) lub na juniora. No, ale na takie stanowiska trzeba już coś umieć i przejść wewnętrzne testy firmy. Wiem, zgroza. Powinni płacić za dobre chęci płacę minimalną w wysokości 5000 zł na rękę. Wtedy nikogo by nie przyjęli na żaden staż.
Tyle na temat IT. Co się tyczy innych dziedzin, to winny jest system. Społeczno - gospodarczy jak i edukacyny. Zresztą to wszystko się łączy, bo w Polsce jest zarządzanie centralne. Władza zrobiła wszystko, żeby jak największą ilość osób wypchnąć z rynku pracy posyłając je na studia. Uplebsowienie i poziom edukacji wyższej sięgnął dna. Uniwersytety są zapełnione tysiącami idiotów, którzy ledwo przędą na takich fundamentalnych dla gospodarki kierunkach jak: socjologia, europeistyka, zarządzanie i cośtam, stosunki międzynarodowe, turystyka i ekologia, a także na kierunkach powszechnie uważanych za trudniejsze ich liczba rośnie wykładniczo. Dyplomy dla KAŻDEGO! A później przyjdzie taki idiota z papierkiem i nie weźmie byle pracy, o nie, bo "on ma magistra". Wartość dyplomów została zdeprecjonowana, bo co z tego, że inteligentni i wartościowi ludzie również kończą uczelnię, skoro giną w zalewie hołoty legitymującej się identycznymi "kwalifikacjami". Pracodawca musi się zajmować ocenianiem wartości kandydata i uczeniem go zawodu, podczas gdy jest to zadanie uczelni, a dowodem jego wykonania powinien być, ten nieszczęsny, a dzisiaj bezwartościowy, dyplom.

PS. Polecam książkę "Limes Inferior" (Dolna granica) Janusza A. Zajdla, opisującą (choć to marginalny wątek) wizję przyszłości, w której wyższe wykształcenie musieli mieć wszyscy. Przygnębiające.

0
szatanista napisał(a):

@archu - Firmy prywatne kierują się w swojej działalności własnym interesem, którym jest wygenerowanie zysku. W związku z tym firmy zatrudniające stażystów za 0 zł, z pewnością nie dokładają do ich pracy. Jest zwyczajny mit i kłamstwo rozpowszechniane przez firmy praktykujące ten sposób rekrutacji i zatrudnienia.

Mam wrażenie, że mówisz o sytuacjach gdzie na jedno miejsce jest np 15 chętnych praktykantów. Wtedy takowy może nawet wypracować jakiś zysk dla firmy, ale jeżeli jest tylu chętnych i to za darmo, to po co płacić?

2

Patroluje sobie jeszcze. Abstrahując od IT co taki stażysta wnosi do firmy żeby płacić mu na przykład to 1500 zł netto? Biorąc pod uwagę że wiele ludzi tyle zarabia co miesiąc i próbuje związać koniec z końcem a coś potrafią... Ja wiem że młodemu człowiekowi się wydaje że skończył studia i świat stoi przed nim otworem ale w większości przypadków tak nie jest. Smutne ale prawdziwe żyjemy w kraju takim a nie innym. Inna sprawa firmy mają możliwość nie płacenia to nie płacą ja się temu nie dziwię. Ale nie zrobisz stażu w niektórych zawodach to nie dostaniesz normalnej pracy bo coś trzeba umieć.

Tak w ogóle to ja jestem za prywatnym szkolnictwem. Będą studiować tylko Ci co na to stać i tylko Ci którzy są zdolni. Uczelnie na rynku pozostaną tylko najlepsze przecież nikt nie będzie płacił za byle co. Za dużo tych magistrów w tym kraju. :)

A co z bezpłatnymi stażami? Nic nie robić najlepsi dostają pieniądze, przeciętni nich się cieszą że się coś nauczą.

3

Ja uważam ze nie należy robić nic. Wolny rynek sam to wszystko reguluje a ci którzy zostają z ręką w nocniku robią to na własne życzenie. Pracodawca płaci pracownikowi proporcjonalnie do tego ile ten pracownik może dla niego zarobić. Gdyby płacił dużo mniej to pracownicy by sie zwolnili i założyli własny biznes i robiąc to samo zarabialiby więcej. Pracodawca oczwiście nie może płacić więcej niż jest warta czyjaś praca, bo przynosiłoby mu to straty.
Jeśli ktoś musi iść na bezpłatny staż to znaczy że najprawdopodobniej niewiele potrafi i jego praca nie jest nic warta. Ba, taki stażysta to może być właściwie koszt dla pracodawcy bo zabiera czas innych pracowników którzy go "szkolą" albo nadzorują jego pracę.

Z IT jest o tyle inaczej że zwykle ludzie sporo potrafią bo informatyka jest nie tylko kierunkiem studiów ale też hobby. Ilu znacie ludzi z innych kierunków dla których są one hobby i nad którymi spędzają czas samodzielnie, dla przyjemności? W efekcie programiście bez doświadczenia można zapłacić bo on wypracuje dużo większy zysk.

0

@Atlas500 - Jesteś przykładem, że kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą. Pokutujące w Polsce przekonanie, że uczelnie państwowe to jedyne zapewniające wystarczający poziom nauczania zbiera swoje żniwo. Zaczynamy błędnie wierzyć, że najlepsze amerykańskie uczelnie są państwowe.

Otóż wyobraź sobie jesteś w błędzie. Wszystkie uniwersytety z Ligi Bluszczowej są prywatne!

Yale http://en.wikipedia.org/wiki/Yale_University

Yale University is a private Ivy League research university in New Haven, Connecticut, founded in 1701 in the Colony of Connecticut. The university is the third-oldest institution of higher education in the United States.

Harvard http://en.wikipedia.org/wiki/Harvard_University

Harvard University is a private Ivy League research university in Cambridge, Massachusetts, whose history, influence and wealth have made it one of the most prestigious universities in the world.

Princeton http://en.wikipedia.org/wiki/Princeton_University

Princeton University is a private Ivy League research university in Princeton, New Jersey.

...mógłbym tutaj wkleić wszystkie uniwerki z Ligi Bluszczowej udowadniając, że wszystkie są prywatne, ale to bezcelowe. Po prostu wejdź na wiki i sobie sprawdź.

@Darck, @archu - jesteście w błędzie. Przedmioty takie jak przedsiębiorczość, finanse oraz umiejętności miękkie są bardzo ważne. Przecież jednym ze sposobów na zdobycie zatrudnienia jest samozatrudnienie. Młodzi Polacy boją się zakładać własne firmy, ponieważ nie wiedzą jak się za to zabrać, nie wiedzą skąd pozyskać fundusze, jak zdobyć i utrzymać klientów, jak zarządzać budżetem czy to swoim czy własnej firmy. Poza tym młodzi Polacy po naszych wspaniałych uniwersytetach i politechnikach nie są gotowi do wykonywania pracy, ponieważ nie zdobywają podczas studiów wielu przydatnych umiejętności. Wielu nie widzi innej drogi niż praca na etacie, nie wyobrażają sobie jak mogliby wystartować z własnym biznesem. Tymczasem jeden absolwent, który otworzy własny biznes może zatrudnić kolejnych i nagle problem bezrobocia sam się rozwiązuje.

W Polsce oczywiście pokutują błędne mity i przekonania o tym jak istotny jest dyplom (choć nic nie daje), o tym, że jedynie uczelnie państwowe zapewniają wystarczający poziom nauczania (uczelnie prywatne często dorównują uczelniom państwowym pod względem kadry i programu, ale ich poziom obniża to, że idą tam tylko te osoby, które się nie dostały na państwowe) oraz o tym, że szkoły i uniwersytety nie są od tego, żeby przygotowywać ludzi do wykonywania zawodu (choć mogłyby to robić, tak jak uczelnie amerykańskie). To smutne, że właściwie sami sobie zgotowaliśmy taki los, ponieważ żyjemy mitami i półprawdami, zgadzamy się na to co oferują nam uczelnie, a później po zdobyciu dyplomu nic nie potrafimy i godzimy się pracować za darmo.

1

@szatanista: Jak absolwent obecnie nie wie jak zabrać się za otwieranie firmy, to niech lepiej tego nie robi, bo sobie z firmą nie poradzi. Akurat otworzenie to jest najprostsza część. Poza tym nie wiem czy to jest najlepszy pomysł, żeby absolwenci bez kapitału i doświadczenia firmy otwierali. To jest przepis na bankructwo. Co innego osoby z chociaż minimalnym doświadczeniem i kapitałem.

0
Shalom napisał(a):

Ja uważam ze nie należy robić nic. Wolny rynek sam to wszystko reguluje a ci którzy zostają z ręką w nocniku robią to na własne życzenie. Pracodawca płaci pracownikowi proporcjonalnie do tego ile ten pracownik może dla niego zarobić.

Nóż się w kieszeni otwiera jak się czyta takie rzeczy. Piszesz "wolny rynek"? Czy państwowe uniwerki, prowadzące studia wypełniając kryteria akredytacyjne ministerstwa to jest "wolny rynek"?! Czy samorządy zawodowe np. "adwokatów", "radców prawnych", "architektów", "lekarzy", "aptekarzy" itd. to jest "wolny rynek". Czy egzaminy zawodowe np. taksówkarskie, adwokackie, tłumacza przysięgłego oraz wymogi dotyczące wykształcenia np. tylko absolwenci filologii mogą zdawać egzamin na tłumacza przysięgłego (native speaker nie może!), tylko absolwenci prawa mogą zdawać egzaminy na aplikacje itd.

Polska jest liderem w Europie pod względem ilości zamkniętych zawodów, do których są potrzebne specjalne kwalifikacje zawodowe, a Ty piszesz "nie należy robić nic. Wolny rynek sam to wszystko". LOL?

1

@Darck - czy Ty w ogóle przeczytałeś o czym ja pisałem? Dlaczego młody Polak nie wie jak prowadzić własną firmę? Bo nikt go tego nie nauczył, był zajęty uczeniem się tego jaką budowę ma pantofelek i ameba oraz czym się różnią chmury pierzaste od kłębiastych. Czy naprawdę uważasz, że w szkole nie powinno być takich przedmiotów jak: finanse, przedsiębiorczość, umiejętności miękkie. Przecież to są uniwersalne umiejętności które przydadzą się każdemu, bez względu na późniejszą karierę zawodową...

0

@Szatanistka: Ja nie jestem przeciwko takim przedmiotom, jeśli nie zajmują za dużo czasu, ale jestem przeciwko poglądowi, że jeśli ktoś nie może znaleźć pracy, to powinien firmę zakładać. Wg. mnie firmy powinni zakładać ludzie, którzy maja za dużo ofert pracy. Powodzenie na rynku pracy oznacza, że tacy ludzie mają wartościowe know-how, które mogą wykorzystać tworząc własną firmę. Jeśli nie są bezrobotni, to pewnie też mają troszkę kapitału w przeciwieństwie do absolwentów.

1

@szatanista

Nikt nie zabroni prawnikowi otworzyć kancelarii i pod własnym nazwiskiem zatrudnić osoby bez wykształcenia, które zrobią za niego papierkową robotę, jak przegląd spraw, czy wyszukanie przepisów.
Osobiście uważam, że egzaminy są potrzebne - jak chcesz to postaw sobie dom zaprojektowany przez architekta, który nie ma uprawnień czy zrób instalację elektryczną której nie odebrał inspektor. Tylko wtedy powodzenia z ubezpieczaniem czegoś takiego.
Tak czy siak, nawet jeśli zlikwidowane zostaną państwowe izby, to powstaną prywatne, które będą w jakiś sposób "certyfikować" zawody.

Ja się zgadzam z Shalomem. Wolny rynek jest niezarządzany przez Państwo, co nie znaczy, że nie są potrzebne pewne mechanizmy nadzoru prawnego, bo bez regulacji byłby jescze większy chaos. Poza tym odnośnie uprawnień - w takim USA tylko prawnik po studiach dostaje uprawnienia do wykonywania zawodu. Ale bez praktyki i tak nie otworzy nic własnego. To samo z lekarzem. Wszędzie są jakieś Izby, niekoniecznie muszą być państwowe, ale istnieć i regulować dany zawód będą nadal, bo często przynależność do nich sprawia, że ktoś do Ciebie przyjdzie.

0

@Shalom
Nie zgadzam się, że informatycy to jest jakiś zawód wybrany i możesz mi wierzyć albo nie, ale można się interesować też innymi dziedzinami. Dodatkowo mam wrażenie, że na informatyce średnio jest dokładnie tak jak w innych dziedzinach - bo mało to tematów ludzie zakładają, że skończyli informatykę i dupa, chociaż ofert pracy dla nich jest w tysiącach (!). Problem jest gdy studentów rocznie wychodzi np 3000 a rynek może wchłonąć 500. Wtedy nawet jeżeli Ci zdolni przyfarcą i się załapią do roboty (bo mają w sumie większe szanse) to i tak pieniądze będą śmieszne.

Co do zakładania swojego biznesu to wszystko fajnie z wyjątkiem tego, że nie mogą założyć tego biznesu bo raz prawo im zabrania wykonywania zawodu (np wymaganie 2 lat praktyki żeby zrobić uprawnienia) a dwa - niektóre gałęzie po prostu ledwo dyszą, praca za darmo w nich to zaszczyt. Pominę też fakt, że w innych zawodach jest trochę większy próg wejścia, jako student z fuch wyciułasz na IDE za 3k, ale inni inżynierowie muszą wyłożyć po 20 000 za średniej jakości pakiet oprogramowania.

Oczywiście argument wolnego rynku jest nie do obalenia, z tym wyjątkiem, że go nie ma. Co nie znaczy oczywiście, że sugeruję tutaj jakieś kolejne, poronione regulacje.

0

@archu ale ja przeciez właśnie o tym pisałem że ludzie którzy są coś warci nie maja problemów z pracą. Jak ktoś skończyl informatykę i nic nie umie to wiadomo że wartość jego pracy jest 0.

Wtedy nawet jeżeli Ci zdolni przyfarcą i się załapią do roboty (bo mają w sumie większe szanse) to i tak pieniądze będą śmieszne

Jeśli pozostałe 2,5 tysiąca uważa że ich praca jest warta więcej to niech to pokażą zakładając własny biznes.

Regulacji powinno być jak najmniej ale bez przesady. Ja bym wolał żeby w szpitalu kroił mnie gość z potwierdzonymi kwalifikacjami i z pewnym stażem. Tak samo żeby mój dom zaprojektował architekt który cośtam jednak ogarnia.

niektóre gałęzie po prostu ledwo dyszą, praca za darmo w nich to zaszczyt

A to ktoś zmusza do próby pracy w takiej gałęzi? o_O Idiotyczny argument. Tak to już jest że pewne zawody odchodzą, inne przychodzą. Są też pewne ograniczenia wynikające z prawa popytu i podaży. Trzeba to brać pod uwagę planując swoją karierę. Szczególnie kiedy to nie jest nasze hobby.

0

@xfin - w 2011 roku w Polsce było 380 zamkniętych zawodów. Dla porównania w Szwecji tylko 91. Czy Szwecja to jakiś kraj trzeciego świata, gdzie mosty stawiają inżynierowie hobbyści, a w szpitalach pracują domorośli lekarze? Oczywiście, że jakieś regulacje są potrzebne, jednak w Polsce jest zdecydowanie zbyt wiele.

Gadanie o "wolnym rynku" w kraju gdzie go w ogóle nie ma jest śmieszne. Przecież nawet uczelnie prywatne muszą uzyskać akredytacje, nie mogę sobie otworzyć własnej uczelni, z własnym autorskim programem, choć mogłoby się okazać, że absolwenci takiej uczelnie są lepiej przygotowani i lepiej sobie radzą na rynku. W Polsce to jest niemożliwe. Podobnie jest z zamkniętymi zawodami i samorządami zawodowymi, które uniemożliwiają młodym ludziom bez odpowiednich studiów, egzaminów czy stażu zawodowego wykonywać jakiegoś zawodu. Czy potrafisz jakoś uzasadnić to, że native speaker musi skończyć filologię, żeby przystąpić do egzaminu na tłumacza przysięgłego? Przecież chyba po to jest egzamin, żeby sprawdzić kwalifikacje, po co jeszcze te studia? Podobnie jest w przypadku wszystkich innych egzaminów do których można przystąpić po skończeniu odpowiednich studiów. To tak jakby Oracle umożliwiał zdobycie OCJP tylko absolwentom informatyki...

2

Bezpłatne staże to nie jest problem, jeśli jest to staż (przyuczenie studenta) a nie praca tymczasowa.
Przy tym założeniu student nic nie musi umieć i wykonuje jakąś nie-zerową pracę a pracodawca stara się w miarę możliwości dokształcać studenta - czyli każdy korzysta (student zdobywa wiedzę, referencje, pracodawca - ma wykonaną jakąś drobną pracę).

Tak było za moich czasów (XX wiek).

Oczekiwanie że jak się umie napisać coś w ASM/C/C++/OpenCL na zaliczenie to można wyciągnąć pensję na poziomie średniej (lub minimalnej) krajowej jest wg mnie roszczeniowym podejściem do życia i jest charakterystyczne dla XXI wieku.

1
Shalom napisał(a):

Ja uważam ze nie należy robić nic. Wolny rynek sam to wszystko reguluje a ci którzy zostają z ręką w nocniku robią to na własne życzenie. Pracodawca płaci pracownikowi proporcjonalnie do tego ile ten pracownik może dla niego zarobić. Gdyby płacił dużo mniej to pracownicy by sie zwolnili i założyli własny biznes i robiąc to samo zarabialiby więcej. Pracodawca oczwiście nie może płacić więcej niż jest warta czyjaś praca, bo przynosiłoby mu to straty.
Jeśli ktoś musi iść na bezpłatny staż to znaczy że najprawdopodobniej niewiele potrafi i jego praca nie jest nic warta. Ba, taki stażysta to może być właściwie koszt dla pracodawcy bo zabiera czas innych pracowników którzy go "szkolą" albo nadzorują jego pracę.

Z IT jest o tyle inaczej że zwykle ludzie sporo potrafią bo informatyka jest nie tylko kierunkiem studiów ale też hobby. Ilu znacie ludzi z innych kierunków dla których są one hobby i nad którymi spędzają czas samodzielnie, dla przyjemności? W efekcie programiście bez doświadczenia można zapłacić bo on wypracuje dużo większy zysk.

Jeśli "jego praca nie jest nic warta" to po co go w ogóle zatrudniać na staż?
Tu działa inne prawo rynku, prawo podaży i popytu. Skoro chętnych na staż jest dużo, a staży mało to pracodawca to wykorzystuje, nie dlatego, że czyjaś praca jest niewiele warta, ale dlatego, że sytuacja rynkowa zapewnia mu silniejszą pozycję.

Tak jak pisałem wcześniej powodem problemu jest wysokie bezrobocie, oraz bezsensowny system szkół wyższych, gdzie płaci się za studenta bez względu na to co i jak efektywnie studiuje, więc szkoły wyższe chętnie tworzą tanie kierunki niewymagające laboratoriów, wyjazdów w teren i innych kosztów, a przyciągają wielu naiwniaków (przyszłych darmowych stażystów i bezrobotnych).

0
MarekR22 napisał(a):

Jeśli "jego praca nie jest nic warta" to po co go w ogóle zatrudniać na staż?

Nie wiem z jakimi aplikacjami pracujesz na codzień ale ja u nas nie widzę możliwości żeby student po tygodniu (w trakcie praktyki) potrafił wykrzesać coś co mogłoby bez asysty pójść "na produkcję".
Architektura systemu, standardy kodowania, struktura bazy, czasami język programowania - takie rzeczy poznaje się tygodniami (lub miesiącami). Więc "świeżak" może co najwyżej zrobić coś bardzo prostego (najlepiej samodzielny tool).

0
vpiotr napisał(a):

Tak było za moich czasów (XX wiek).

Oczekiwanie że jak się umie napisać coś w ASM/C/C++/OpenCL na zaliczenie to można wyciągnąć pensję na poziomie średniej (lub minimalnej) krajowej jest wg mnie roszczeniowym podejściem do życia i jest charakterystyczne dla XXI wieku.

Przepraszam, ale muszę to napisać. To co napisałeś to jakieś banialuki.

Po pierwsze piszesz "za moich czasów" tak jakby obecne czasy nie było Twoje, jakbyś w ogóle w nich nie funkcjonował...

Po drugie temat jest o bezpłatnych stażach, a nie o "roszczeniowej postawie". Czy potrafisz sobie wyobrazić, że świat nie jest czarno-biały i że ludzie nie oczekują 5k na rękę czy się stoi czy się leży? Tutaj chodzi o normalne wynagrodzenie, które przynajmniej będzie gwarantowało życie na jakimś minimalnym poziomie tj. mieszkanie, jedzenie, dojazd. Wynagrodzenie w wysokości 0zł lub poniżej minimalnego wynagrodzenia dla absolwentów na takim prze-regulowanym rynku jak nasz to jest "niewolnictwo XXI wieku". Szkoły i uczelnie nie przygotowują ludzi do wykonywania zawodu, państwo i samorządy zawodowe uniemożliwiają wykonywanie zawodu bez odpracowania pańszczyzny, a Wy wszyscy przyklaskujecie i zgadzacie się na to.

0

Pozwól że odpowiem:

szatanista napisał(a):

Po pierwsze piszesz "za moich czasów" tak jakby obecne czasy nie było Twoje, jakbyś w ogóle w nich nie funkcjonował...

Studia skończyłem jakiś czas temu. Na tyle dawno żeby zapomnieć na jakiej ulicy znajdowała się uczelnia. Mam więc prawo tak napisać...

szatanista napisał(a):

Wynagrodzenie w wysokości 0zł lub poniżej minimalnego wynagrodzenia dla absolwentów na takim prze-regulowanym rynku jak nasz to jest "niewolnictwo XXI wieku". Szkoły i uczelnie nie przygotowują ludzi do wykonywania zawodu, państwo i samorządy zawodowe uniemożliwiają wykonywanie zawodu bez odpracowania pańszczyzny, a Wy wszyscy przyklaskujecie i zgadzacie się na to.

Praktyki za moich czasów odbywali studenci na studiach dziennych, nie absolwenci.
Studenci na studiach zaocznych i wieczorowych po prostu pracowali...
Teraz jest inaczej?

0

Chyba się nie rozumiemy na czym polega problem!

To, że jest coś takiego jak darmowe praktyki jest do przyjęcia i może być zrozumiałe.
Problem polega na tym, że jest wiele firm, które zatrudniają na darmowe praktyki, a potem domagają się, by praktykant dalej darmo praktykował, a jak odmawia to dają kopa w d..ę i zatrudniają następnego darmowego praktykanta. Po prostu dla pracodawcy wyzyskiwacza praktyka nie jest okresem szkolenia nowego pracownika, ale sposobem na darmową siłę roboczą. To jest właśnie problem darmowych praktyk!

0
vpiotr napisał(a):

Teraz jest inaczej?

Tak jest inaczej, było, jest i dopóki nic się nie zmieni wciąż będzie. Może przeczytaj chociaż pobieżnie temat przed zabraniem głosu? W trakcie dyskusji pojawiło się wiele argumentów, które w ogóle pomijasz. Poza tym otwórz oczy, zainteresują się tym co się dzieje wokół Ciebie w kraju w którym żyjesz. Zastanów się dlaczego cała masa absolwentów wyjeżdża z kraju i woli pracować na zmywaku w UK niż pracować w Polsce. Pomyśl dlaczego wielu absolwentów studiów wyższych pracuje w Polsce poniżej swoich kwalifikacji.

Kiedyś na gumtree znalazłem takie ogłoszenie:
http://www.gumtree.pl/cp-prawo-i-prokuratura/srodmiescie/oferta-prawdziwego-patronatu-dla-aplikantow-adwokackich-607552568

Pokrótce adwokat szuka aplikanta, który będzie pracował za darmo przez pierwsze 2 miesiące, a później pracował za grosze. Przypomnę, że aplikant adwokacki to osoba, która ukończyła 5-letnie jednolite studia magisterskie oraz zdała egzamin na aplikacje. Zatem taka osoba wg Ciebie powinna już "normalnie pracować", ponieważ skończyła studia tymczasem rzeczywistość jest zgoła inna. Osoba po studiach musi pracować za darmo i jeszcze powinna się z tego cieszyć, że ktoś chce jej w ogóle zaproponować cokolwiek. Taka sytuacja nie miałaby miejsca gdyby po pierwsze uczelnie uczyły zawodu czyli w przypadku studiów prawniczych: występowania przed Sądem, sporządzania opinii prawnych, pozwów, umów itd. oraz gdyby państwo umożliwiało ludziom wykonywanie tych wszystkich czynności bez zmuszania do "odrobienia pańszczyzny". Tymczasem nawet najzdolniejszy absolwent prawa nie może po prostu założyć kancelarii i bronić klientów, musi jeszcze przez 3 lata robić aplikację, podczas której musi mieć patrona, z kolei patron jak widać w powyższym ogłoszeniu nie jest skory do płacenia czegokolwiek...

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1