@JakisAutor:
Jest spora szansa, że zaproszeni na rozmowę / do testów zostaną obaj. A potem wygra ten, który jest lepszy w swoim fachu. Nie napisałeś, czego dotyczy praca: programowanie? Design? W każdym razie dobre firmy mają swoje sposoby na przetestowanie czyichś umiejętności. Z programistami gadają i każą napisać jakiś niby-prosty kod. A potem dalej gadają. Z grafikami podobnie, ale każą im coś zaprojektować.
Napisanie jakiegoś kodu jest niezmiernie trudnym zadaniem. Na słynnym programistycznym blogu Coding Horror jakiś czas temu przytoczona była następująca wypowiedź programisty, który przeprowadzał rekrutacje na stanowisko programistyczne:
"199 na 200 kandydatów na dowolną pracę programistyczną w ogóle nie potrafi pisać kodu. Powtarzam: nie są w stanie napisać JAKIEGOKOLWIEK kodu."
Ktoś inny przytaczał sytuacje, w których doktorzy (!) nie byli w stanie napisać podstawowych rzeczy. Przykładowe zadanie? "Napisz pętlę liczącą od 1 do 10". Inne: "Jaka liczba następuje po F w systemie heksadecymalnym?" Jeszcze inne, już bardziej skomplikowane: "Napisz program wypisujący liczby od 1 do 100. Ale dla wielokrotności liczby 3 wypisuj -- zamiast tej liczby -- słowo 'Fizz', a dla wielokrotności 5 słowo 'Buzz'. Dla liczb będących wielokrotnościami zarówno 3, jak i 5, wypisz 'FizzBuzz'". Podobno większość absolwentów IT tego nie potrafi, a wielu kandydatów nazywających się "starszymi programistami" męczy się z tym dłużej niż 15 minut.
Z moich obserwacji wynika, że na pewno nie jest aż tak źle (199 na 200 kandydatów NIC nie potrafi?!), ale niewielu jest naprawdę dobrych programistów. Sporo jest średniaków. Niektórzy są już na tropie, ale to wciąż nie jest jeszcze to. Np. front-end-developer "robi lejałty na divach" i okazuje się, że rzeczywiście robi je "na divach" -- żadnych innych elementów nie stosuje.
Kilkakrotnie na rozmowach kwalifikacyjnych pytałem się wprost, co by zmieniło, jeśli miałbym lepsze lub gorsze wykształcenie. Za każdym razem mówiono mi, że nic. Że nie ma to znaczenia. Liczy się to, co potrafię. Ostatecznie liczy się nawet nie to, co zrobiłem (ergo: portfolio), ale to, co mogę zrobić dla nowej firmy.
Pierwszą, fajną robotę zdobyłem nie wykształceniem (mimo że chwilę wcześniej zostałem inżynierem) i nie komercyjnymi projektami (bo tych wiele w portfolio nie miałem), tylko czystymi umiejętnościami i może zaangażowaniem. Miałem być odpowiedzialny za front-end-dev, więc wraz ze zgłoszeniem wysłałem tej agencji... napisaną od nowa wersję ich strony głównej. To była tylko jedna podstrona, w dodatku prosta, ale to wystarczyło, by bez problemu mnie przyjęli i na rozmowie kwalifikacyjnej niewiele już miałem do roboty (dali mi standardowy test do rozwiązania, ale nie musiałem już robić żadnego projektu, bo samo zgłoszenie było wystarczająco "spersonalizowane"). Myślę, że to całkiem niezły sposób dla tych, co coś potrafią, a nie chcą / nie mogą chwalić się poprzednimi projektami. Trzeba jedynie odpowiednio napisać zgłoszenie, by nie wyjść na to, że ktoś się wymądrza i poprawia ich stronę. No i niektóre agencje mają już takich koderów, że trudno tam cokolwiek poprawić... Mój kumpel-designer nie mający wtedy wiele doświadczenia w branży webowej (więcej w projektowaniu aplikacji) dołączył do zgłoszenia jakąś graficzkę (banner?) zawierającą logo tej firmy. Oczywiście wszystko poszło potem dobrze.
Ta metoda nie działa, gdy wysyłasz 20 CV do wszystkich napotkanych firm, ale to IMO zły sposób. Ja dłuuugo poluję na tę właściwą firmę. Szperam w necie, wybieram. Gdy mam parę kandydatów, to wybieram najlepszego (max 2-3) i ślę tam zgłoszenie. Zawsze spersonalizowane (np. LM), ale jeśli czuję, że któraś firma jest tak przypakowana, że może mnie przeoczyć/olać, to wtedy robię im coś extra. Zajmuje to pół dnia, czy nawet dzień, ale to nic jeśli ma to zadecydować o tym, czy będziesz pracować w dobrej, czy w lipnej firmie. Cóż, w każdym razie zwykłem to wszystko robić, bo dawno już roboty nie szukałem.