PKW narzeka na informatyków i ich niskie zarobki

0

:)...ale to i tak nie ma większego znaczenia :). Podatek trochę w lewo, trochę w prawo...rewolucji nie będzie, bo jesteśmy Słowianami, Polakami. Czesi mają lepszą perspektywę, bo od wieków na ich terenach silnie oddziałuje kultura germańska. Bałtowie i Ugrofinowie podobnie: szwedzkie wpływy w Finlandii i w Inflantach, "krzyżacko-pruskie" na Litwie i Łotwie.

0
Pijany Mleczarz napisał(a):

Zbyt wielką wagę przykładacie do systemu, za małą do kultury. To, czy będzie libertarianizm, czy socjaldemokracja, czy demokracja pośrednia, czy bezpośrednia jest wbrew pozorom drugorzędne, a już na pewno nie stanowi lekarstwa na wszelkie problemy ;). Dużo istotniejsza jest kultura danego narodu, jego kapitał społeczny, które to kształtują się dziesiątki, setki lat.

I to jest to, o czym ja od dawna piszę. Nawet najlepszy ustrój nic nie poradzi w kraju, w którym ludzie potrafią kraść torebki z psich toalet i przebijać opony sąsiadom. Niektóre rzeczy mogą zajść tylko oddolnie, a to wymaga czasu. Przecież gdyby wszyscy ludzie byli porządni i uczciwi, to politycy także.

Pijany Mleczarz napisał(a):

Nasze państwo rozwija się, ale nie jest rozwinięte. Rozwija się, ale dlaczego? Może dlatego, że nasza słabość, a więc ograniczona wymiana z innymi państwami, w czasach kryzysu okazała się zbawienna? Może dlatego, że duże tempo wzrostu jest typowe dla gospodarek nadrabiających straty, które mają jasno wytyczoną ścieżkę przez obecne mocarstwa?

Ja raczej bym powiedział, że w Polsce jest masa przedsiębiorczych i pracowitych ludzi, którzy robią swoje mimo wszystkich kretynizmów i łajdactw władzy.

Koziołek napisał(a):

Dla Polski obciążenia podatkowe wg. tego raportu wynoszą 39%. Dokonujemy średni o18 płatności i poświęcamy na to 286 godzin w roku.

Ja tylko nie rozumiem, jak te 286 godzin zostało obliczone i co one właściwie oznaczają.

Krzywy Kot napisał(a):

Procent zabierany przez państwo (ZUS, dochodowy): 4708,86 - 2783,43 zł = 1925,56 czyli 41%...

Ale są tacy, którzy płacą 18%, 9%, 21% i tę średnią zaniżają.

0
kamienikupa napisał(a):

W 2010 roku było 12,06% głosów nieważnych w wyborach do sejmików, z czego 71,76% tych głosów to były głosy puste. We wcześniejszych latach te proporcje były podobne. Jeżeli teraz będą znacząco odbiegały to może to świadczyć o oszustwach.

Niestety... W tym roku w przeciwieństwie do sytuacji z 2010 roku w protokołach wyborczych z wynikami do sejmików jest tylko jedna rubryka na głosy nieważne. Już nigdy nie dowiemy się ile głosów było pustych, a ile miało dwa lub więcej krzyżyków. Taka subtelna zmiana, a jak wiele zmienia...

Co ciekawe, na protokole wyborczym dla wyników burmistrzów pozostawiono dwie rubryki jedna na głosy puste, druga na głosy z wieloma krzyżykami...

0

@Koziołek
Bo są cholernie wysokie. Zgaduję, że te 39% to tak troche z d**y wyciągnięte bo sam dochodowy(1) + vat prawie tyle daje, a masz jeszcze ZUSy, NFZy, akcyzy i inne. I nie jest to żadna magia - bo płacić trzeba, nie ma przebacz.
I to, że np w Angli są większe (dla zarobków ponad 10k funtów) magicznie nie powoduje, że u nas jest lepiej, czy mniej boli. To oznacza nie mniej nie więcej niż to, że oni mają jeszcze gorzej. Z tym wyjątkiem, że oni są kilkukrotnie bogatsi.

Jeżeli od życia wymagacie przeciętności to Polska jest całkiem dobrym krajem. Okej, na skali światowej obecnie wypadamy po prostu około przeciętnej, może minimalnie słabiej, tragiczne gunlaws, słabe prawo właściwie we wszystkich dziedzinach od budowlanki po podatkowe, słabe perspektywy kariery technicznej (w niektórych dziedzinach nie istniejące), słabe zarobki, nienajgorsze drogi, całkiem dobre budownictwo mieszkaniowe itd itd. Dodatkowo perspektywy długotrwałe wydają się być lepsze niż w takiej np francji czy hiszpani.

Ten argument, że inni mają jeszcze gorzej wywodzi się chyba(?) prosto z mentalności komunistycznej która u nas jest tak cholernie silna po tylu latach, nawet jeżeli jest słabo to nikt nie ruszy palcem tak długo jak sąsiedzi mają równie tragicznie, a najlepiej jakby mieli jeszcze gorzej.

0
x napisał(a):

Facet z firmy która robiła system dziś na konferencji prasowej powiedział, że tym nagłym problemem było to, że nie dało się generować protokołów do wydruku z xmla...

Tłumaczy jak może tylko skąd się wzięły błedne wyniki, wyniki jakich nie było itd.

Tak na marginesie, moze ktoś mi wytłumaczy skąd taka moda na xml-e. Ceżkie toto (rozmiarami), nieczytelne bo otoczone mnóstwem znaczników, ciężkich szablonów itp ?. Wszystko robi się na XML i to właśnie przy zamówieniach publicznych (to taka moda ?). Z racji tego ze miałem małą sieć, musiałem obsługiwać sprawozdania do UKE (o infrastrukturach sieciowych) no istne szaleństwo xmli i szablonów do nich. Długo gryzłem zanim połapałem się o co chodzi. A chodziło o wypełnienie struktury drzewa sieci jej węzłami i urządzeniami. Ale mniejsza o to, xml to struktura jak każda inna. Dobrze że wprowadzono też zagnieżdżane formularze bo sprawozdawać na xmlach mógł tylko pewnie twórca tego systemu :-). Ale do karania sprawozdawcy są pierwsi.

Własciwie jedynym udanym programikiem z tych publicznych jaki spotkałem (z uwagi na lekkość) są e-deklaracje. Drukuje, koryguje, poprawia, raportuje, przypomina itd i naprawdę sporo ludzi korzysta z niego i chwali. Serwer nie zapycha się nawet wówczas gdy jest ostatni dzień składania deklaracji. Co w tym dniu poczty sa zapchane kolejkami. Kolejki na pocztach były ponieważ to kiedyś było jedyne miejsce i jak zwlekałeś do końca ze złożeniem PITa musiałeś biec na pocztę. A tam z tego powodu kolejki. Gdyby większość czynności można zrobić w domu (czytaj w komputerze) kolejek by nie było. Nie znam kodu ale wydaje się że tak właśnie było w wyborczej wpadce. Obciążono serwer czynnościami których większość można byłoby zrobić w komputerze nadawcy a łączność z serwerem ograniczyć do przesłania danych (nawet xml-em) i pewnie kłopotów by nie było.
pozdr
AK

0

Polska od 1454 tworzyła demokrację szlachecką, dzięki czemu Państwo polskie było dużo bardziej zdecentralizowane od pozostałych tworów europejskich. Dla porównania francja dopiero w 1789 przyjeła coś na kształt demokracji. Niby mieliśmy etap komunizmu ale to nie jest tak, że tylko u nas takie katastrofy były.

Na historię się powołujesz, fajnie, ale niestety - wybacz - trochę ahistorycznie podchodzisz do "decentralizacji". Są czasy, w których jest to zaleta, a są też takie, gdzie jest to wada. Osłabienie władzy królewskiej na rzecz szlachty, a potem magnaterii, w czasach, w których sąsiedzi budują/rozwijają absolutyzm skończyło się ostatecznie zaborami. Podobnie z II RP. Gdyby Piłsudski zamach przeprowadził wcześniej i umarł później, to nasze losy, jako sąsiadów dwóch totalitarnych reżimów, może potoczyłyby się korzystniej.

Warto też sprecyzować co to znaczy w polityce "dobrze", a raczej dla kogo. Np. rozbicie dzielnicowe w Polsce było niekorzystne z punktu widzenia wielkości państwa, ale dla gospodarki był to czas prosperity. Odwrotnie z Sowietami. Zwykły obywatel miał gorzej, niż miałby za cara, ale z drugiej, carat prawie na pewno nie uczyniłby z Rosji supermocarstwa w ciągu trzech dekad. Do dziś są z tego dumni i nie wiem, czy uczucie to wymieniliby na lepsze auto, czy wakacje.

Demokracja szlachecka dotyczyła tylko części społeczeństwa, resztę stanowili w większości niewolnicy, więc to porównanie do mnie nie trafia.

Nie przesadzajmy z niewolnikami. Po prostu, ludzie silnie uzależnieni ekonomicznie od właścicieli ziemskich, bez praw politycznych.

0
Świetny Orzeł napisał(a):

Nie przesadzajmy z niewolnikami. Po prostu, ludzie silnie uzależnieni ekonomicznie od właścicieli ziemskich, bez praw politycznych.

Politycznych?! Oni nie mieli nawet praw ludzkich: nie mieli prawa wyboru miejsca zamieszkania, a ich właściciel mógł ich zabić bez konsekwencji.

1

Politycznych?! Oni nie mieli nawet praw ludzkich: nie mieli prawa wyboru miejsca zamieszkania, a ich właściciel mógł ich zabić bez konsekwencji.

Tzw. "wychodźtwo ze wsi" było ograniczone, ale istniało. Poddaństwo osobiste, tj. "pańszczyzna" rzeczywiście istniała i to w dużo większym wymiarze niż na zachodzie, ale nie wypełniało całego czasu chłopa nawet wtedy, gdy było to mocno nasilone. Zabijanie pozbawione konsekwencji również nie wchodziło w grę (incydentów nie licząc).

1

Żeby nie było, to doprecyzuję, lekko skoryguję:

Po prostu, ludzie silnie uzależnieni ekonomicznie od właścicieli ziemskich, bez praw politycznych.

Oczywiście były też inne przejawy upośledzenia pozycji chłopstwa, ale nawet razem wzięte nie odpowiadają sytuacji "niewolnika".

Poddaństwo osobiste, tj. "pańszczyzna"

Nie jest to tożsame. Pańszczyzna jest przejawem poddaństwa w ogóle, pośród innych, ale raczej "gruntowym", niż "osobistym".

a ich właściciel mógł ich zabić bez konsekwencji.

Rzeczywiście sądownictwo w pewnym momencie znalazło się w rękach panów, ale nie prowadziło to do masakr ;). To się nie opłacało, było sprzeczne z chrześcijaństwem, które ma spory udział w likwidacji niewolnictwa już w średniowiecznej europie [kolonie to co innego], no i groziło kompromitacją, za którą szłyby konsekwencje natury praktycznej. Killer-psychopata, wśród innych panów to niezbyt dobra marka.

0

Polska to jednak jest jeden z tych krajów które bardzo wcześnie rozpraszały uprawnienia wśród dużej grupy, szlachty jednak było całkiem sporo. To czy było to dobre czy złe to nie oceniałem, po prostu stwierdziłem, że tak było. Dla mnie decentralizacja (nawet poprzez rozbicie na mniejsze) jest praktycznie zawsze pozytywna, oczywiście pozostaje zagrożenie zewnętrzne ale przecież istnieją takie kraje jak Luxemburg, Singapur czy Szwajcaria więc jakoś da się pozostać niezależnym.

Decentralizacja miała już miejsce w średniowieczu i to w wielu krajach. Po czasach monarchii patrymonialnych następowało z reguły rozbicie feudalne. Podobnie jednak jak w przypadku demokracji szlacheckiej, trudno nazwać to "rozpraszaniem uprawnień przez państwo". To nie była idea, cnota, wartość sama w sobie. To się działo niejako samo, było skutkiem gry wielu podmiotów politycznych, a nie z góry założonym planem.

Podałem przykłady, gdzie decentralizacja nie jest pozytywna i znajdziesz ich dużo więcej. Zagrożenie zewnętrzne to tylko przykład. Dla sytuacji wewnętrznej kraju to również potrafiło być pozytywne (np. zamach stanu Piłsudskiego), nie ma reguły.

Luksemburg, Szwajcaria...rzeczywiście, można być małym, rozbitym, słabym, ale był warunek: musiało się to wkomponować ładnie w lokalną równowagę sił. Silnym sąsiadom musiało się opłacać, być w ich wspólnym interesie, aby taki twór polityczny między nimi się pałętał. Kiedy tylko ta równowaga zostawała zaburzana, no to niestety ;)

0

nie mieli prawa wyboru miejsca zamieszkania,

Zmiana miejsca zamieszkania (przeprowadzka gdzieś "daleko" a nie do sąsiedniej chałupy) wiązałaby się ze zmianą poddaństwa spod jednego pana pod drugiego. Więc siłą rzeczy wymagałoby to uzgodnienia na „wyższym szczeblu”.
Dzisiaj ta sama sytuacja jest powszechna na całym świecie w skali krajów: nie jest tak łatwo zmienić obywatelstwo, a poruszanie się też jest ograniczane (wizy).
Pan feudalny z chłopami pańszczyźnianymi to takie państwo tylko w skali mikro.

0

Zmiana miejsca zamieszkania (przeprowadzka gdzieś "daleko" a nie do sąsiedniej chałupy) wiązałaby się ze zmianą poddaństwa spod jednego pana pod drugiego.

Warto dodać, że istniała jeszcze możliwość przeprowadzki do miast, w których życie wyglądało inaczej, ale tam również nie obyłoby się bez licznych obowiązków na rzecz społeczności, trzeba za*****lać ;).

W ogóle to przypisywanie demokracji, czy innej liberalizacji życia politycznego wszelkich swobód, którymi dzisiaj dysponujemy, jest przesadą. Ma to swoje zasługi, ale w dużej mierze chodzi o to, że wydajność gospodarek wzrosła i na szeroko rozumiany fajrant nas po prostu stać. Gdyby tylko gospodarka światowa mocno podupadła, to szybciutko by się okazało, że zamiast 40h de facto musimy robić 70-80h na tydzień, pracodawca jest naszym panem i władcą, bo drugiego bardzo trudno znaleźć, co za pewne szybko by zaczął wykorzystywać...poza sferą ekonomiczną ;). Przerabialiśmy to już trochę w XIX wieku. Marks i Engels nie bez powodu swoje napisali.

2

Tak na marginesie, moze ktoś mi wytłumaczy skąd taka moda na xml-e.

A niech mi ktoś wytłumaczy skąd w ogóle taka moda na niestandardowe, zamknięte rozwiązania i niepotrzebne komplikowanie systemów.

Przykład:
Żeby wysłać coś do US elektronicznie (pomijam eDeklaracje Desktop) trzeba podpisać to podpisem kwalifikowanym. Każdy producent podpisu kwalifikowanego dostarcza oprogramowanie do podpisywania dokumentów, obsługujące zwykle kilka standardowych typów podpisów, w tym podpisy zewnętrzne rozumiane przez wszystko (.xades). Np. oprogramowanie do mojej karty działa na każdym popularnym systemie operacyjnym (łącznie z Androidem nawet, choć nie próbowałem). Wydawać by się mogło, że złożenie deklaracji polega na podpisaniu tej deklaracji oprogramowaniem od dostawcy podpisu i wysłanie jej jakimś standardowym sposobem (np. mogłoby to być mailem, albo przez formularz na stronie www).

Ale niestety nie ma tak prosto. Ministerstwo ma w nosie oprogramowanie producenta i postanowili użyć własnego. Do Adobe (closed-source) trzeba zainstalować specjalną wtyczkę (również closed-source, dostarczane jako .exe), która dorzuca do Adobe przycisk "podpisz i wyślij", który następnie wykorzystuje API Windows do skomunikowania się ze sprzętem kryptograficznym, podpisania i stuknięcia w bramkę systemu informatycznego Ministerstwa Finansów. Tyle teoria. W praktyce na 2 kompach z 4 z Windows ta wtyczka nie działa jak należy (podejrzewam, że ma jakość podobną do tego kalkulatora z wyborów), wsparcie techniczne nie wie dlaczego, a komunikaty są w stylu "Wywołanie funkcji ***** nie powiodło się. Sprawdź urządzenie".

Nie ma to jak wyważać otwarte drzwi i zastąpić coś działającego i przetestowanego (oprogramowanie producenta) jakimś własnym gniotem.

0
MarekR22 napisał(a):

Można by też zupełnie pójść po bandzie i próbować stworzyć projekt open source do liczenia głosów, jeśli coś takiego już nie istnieje.
Chętnie bym pomógł w ramach własnych możliwości technicznych i czasowych.

http://openpkw.pl/

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1