Wyższa forma miłości

0
szatanista napisał(a):

Prof. Hartman

Być może piękna miłość brata i siostry jest czymś wyższym niż najwznioślejszy romans niespokrewnionych ze sobą ludzi? – pyta retorycznie prof. Jan Hartman.

Jedynym wyjściem jest kastracja tego brata i siostry.

0

A co to jest takiego złego. W naturze powszechne.

3

@Azarien
Nie myl kultury z naturą. Bo naturalnie nie występuje coś takiego jak mąż i żona - to rozwiązanie społeczne, ale na pewno nie naturalne. Człowiek de facto zwierzęciem monogamicznym nie jest. Część zwierząt (głównie ptaki) i niewielka część ssaków jest monogamiczna, ale u ludzi z tym średnio. Co do punktu drugiego masz racje, ale to bardzo niebezpieczny argument, bo z niego bardzo blisko do eugeniki i np. zakazów prawnych rozmnażania się osób chorych. Czy powinniśmy zabronić się rozmnażać osobom z chorobami genetycznymi?

0

Bo naturalnie nie występuje coś takiego jak mąż i żona - to rozwiązanie społeczne

Mylisz się. Jasne, ze zwierzaki nie idą do kościoła i nie wyznają sobie przed Bogiem (O_o), iż będą sobie wierne po śmierć.
Jednak pierwsze z brzegu - łabędzie wiążą się na całe życie ze sobą. To jest definicja małżeństwa. Takich zwierząt jest cała masa i nie raz słyszymy, że "urocze zwierze opłakuje swojego towarzysza życia po wielu latach bycia razem". To jest natura, jednak nie dotyczy wszystkich gatunków.
Czy dotyczy cżłowieka? To pytanie jest bardzo trudne, bo z jednej strony - wszyscy na kuli ziemskiej mamy żony. Z drugiej strony ludzie różnie podchodza do Poligamii.

Co do punktu drugiego masz racje, ale to bardzo niebezpieczny argument, bo z niego bardzo blisko do eugeniki i np. zakazów prawnych rozmnażania się osób chorych.

Według mnie to nie ma nic z tym wspólnego. Co innego rozmnażanie się rodzeństwa, a co innego rozmnażanie się osób chorych nie będących spokrewnionymi ze sobą. To jest różne pod bardzo wieloma aspektami, społecznymi, prawnymi, genetycznymi i medycznymi.

1

Takich zwierząt jest cała masa i nie raz słyszymy, że "urocze zwierze opłakuje swojego towarzysza życia po wielu latach bycia razem". To jest natura, jednak nie dotyczy wszystkich gatunków.

A konkretnie to 3% zwierząt jest monogamiczna. Człowieka raczej nie dotyczy, większość społeczeństw człowieka nie sankcjonowało jakoś szczególnie wierności i monogamii.

Według mnie to nie ma nic z tym wspólnego. Co innego rozmnażanie się rodzeństwa, a co innego rozmnażanie się osób chorych nie będących spokrewnionymi ze sobą. To jest różne pod bardzo wieloma aspektami, społecznymi, prawnymi, genetycznymi i medycznymi.

Jakimi aspektami? Głównym argumentem są możliwe wady genetyczne, a więc po prostu eugenika.

0

O ile mi wiadomo, dozwolone to jest bez żadnych ograniczeń m.in. w Belgii, Holandii, Hiszpanii, Francji, Portugalii

3

To pytanie jest bardzo trudne, bo z jednej strony - wszyscy na kuli ziemskiej mamy żony.

Lol, no pewnie, wszyscy mają żony. Ja też mam żonę XD
Nie, żartuję, ja mam tylko dwa koty.

Może zanim zaczniesz się wypowiadać na temat całej kuli ziemskiej, wytknij nos poza swoją wioskę? Albo chociaż na tą wioskę spójrz otwartymi oczami. Powiedz mi tak z ręką na sercu - ludzie się zdradzają, czy nie?

http://www.wprost.pl/ar/405481/Jak-zdradzaja-Polacy/?pg=0

Ponad połowa Polaków i jedna trzecia Polek uczestniczyło w zdradzie partnera - wynika z przeprowadzonych nowatorską techniką badawczą badań CBOS

Monogamia, że ho ho...

2

Nie chciałbym się za bardzo wtrącać, bo mnie temat nie interesuje(chociaż fajnie się czyta co piszecie), alemonogamia jest małżeństwem z pojedynczą osobą, a nie uprawianiem seksu z oojedynczą osobą więc zdrady nie mają nic do rzeczy.

0
Biały Kot napisał(a):

Jednak pierwsze z brzegu - łabędzie wiążą się na całe życie ze sobą.

Innego przykładu już nie jesteś w stanie podać, prawda?

To jest definicja małżeństwa.

Taa... http://sjp.pwn.pl/sjp/malzenstwo;2481015.html

Du.żaTajemnicaWiedzy napisał(a):

alemonogamia jest małżeństwem z pojedynczą osobą, a nie uprawianiem seksu z oojedynczą osobą więc zdrady nie mają nic do rzeczy.

http://sjp.pwn.pl/sjp/monogamia;2568322.html

0

Ale jak to jest Francuz albo Hiszpan może dymać swoją siostrę albo córkę i wszystko spoko.
A wy co lewaki o tym myślicie. Pozwolić i w Polsce?

0

Mea culpa, faktycznie i takie znaczenie to ma

0
aurel napisał(a):

To pytanie jest bardzo trudne, bo z jednej strony - wszyscy na kuli ziemskiej mamy żony.

Lol, no pewnie, wszyscy mają żony. Ja też mam żonę XD
Nie, żartuję, ja mam tylko dwa koty.

Może zanim zaczniesz się wypowiadać na temat całej kuli ziemskiej, wytknij nos poza swoją wioskę? Albo chociaż na tą wioskę spójrz otwartymi oczami. Powiedz mi tak z ręką na sercu - ludzie się zdradzają, czy nie?

http://www.wprost.pl/ar/405481/Jak-zdradzaja-Polacy/?pg=0

Ponad połowa Polaków i jedna trzecia Polek uczestniczyło w zdradzie partnera - wynika z przeprowadzonych nowatorską techniką badawczą badań CBOS

Monogamia, że ho ho...

@aurel popierasz kazirodztwo?

2

Nie pamiętam gdzie to wyczytałem, ale spiszę z pamięci:

Powszechna rozwiązłość, czyli seksualny Dziki Zachód powoduje dysproporcje w dostępie do seksu. Wąska grupa facetów dyma dużą grupę kobiet, wobec czego zostaje masa nieusatysfakcjonowanych facetów. Niektórzy z nich wpadają w furię (są rozczarowani stanem społeczeństwa) i np popełniają samobójstwo połączone ze strzelaniem do mniej lub bardziej losowych ludzi.

Zwierzęta raczej nie czują żalu o to, że zostały pominięte w seksie grupowym (że tak to nazwę, nieco metaforycznie), nie obniża im się morale, nie czują chęci zemsty, a tym bardziej nie obmyślają planu masakry w odwecie.

Dlaczego wąska grupa facetów dyma dużą grupę kobiet (a nie np odwrotnie)? Ponieważ na krótkie przygody kobiety decydują się, dlatego że facet jest ponadprzeciętnie atrakcyjny i czarujący, natomiast faceci dlatego, że kobieta jest łatwa i chociaż w miarę pociągająca. Innymi słowy - w takich sytuacjach faceci zaniżają swoje standardy (w sensie wygląd i charakter), a kobiety zawyżają.

Swoją drogą, ciekawe że dzisiaj jest wszystko na opak (w porównaniu do czasów których nikt z autopsji nie zna). Ekonomia jest silnie regulowana, natomiast rynek seksualny jest silnie deregulowany. W prawdziwym (?) socjaliźmie dostęp do seksu też powinien być po równo (bo czemu nie? jak wszystko to wszystko). Widziałem nawet komunistyczne stronki na Fejsbuku, gdzie postulowano ów równy dostęp do seksu.

0

@up - Zasada Pareto się kłania. Całe szczęście człowiek wymyślił coś takiego jak socjalizm i wiele partii próbuje rozwiązać ten wielki problem i dąży do tego, żeby wszyscy ludzie byli szczęśliwi i żyli w dostatku. Przykładowo Ruch Palikota proponował sfinansowanie z podatków talonów na prostytutki dla najbiedniejszych i najmniej zaradnych.

0

@Haskell:
Jakoś mam przeczucie, że najbardziej z tych talonów korzystałby społeczny margines, a przerażone prostytutki uciekłyby na Madagaskar.

Chodzenie na dziwki jest tańsze niż kupowanie kolacji, prezentów, wycieczek, płacenie na dzieci, itd Nie zajmuje też dużo czasu. Więc teoretycznie nie powinno być problemu np z jedną przygodą na miesiąc.

Prostytutka to nie dziewczyna, w sensie że nie partnerka, nie masz z nią długotrwałego związku ze wzlotami, upadkami, przygodami, etc Nie zależy wam na sobie nawzajem, jest tylko transakcja: talon = seks. Analogicznie, cały socjalizm sprowadza się powoli do jednego głównego rodzaju wymiany: głos na socjalistów = talony na wszystko. Nikomu nie zależy na tobie, tylko na twoim głosie raz na parę lat. Jakoś nie jestem przekonany, by to wzbudzało w człowieku poczucie szczęścia.

I najważniejsze: gdy nie było/ było znacznie mniej socjalizmu, a społeczeństwo było konserwatywne, nie było dużego problemu z samotnością. W wieku 30 lat to już praktycznie każdy był w małżeństwie. Kolejny przykład na to, że socjalizm bohatersko walczy z problemami, które sam stwarza.

0
Wibowit napisał(a):

I najważniejsze: gdy nie było/ było znacznie mniej socjalizmu, a społeczeństwo było konserwatywne, nie było dużego problemu z samotnością. W wieku 30 lat to już praktycznie każdy był w małżeństwie.

Tak było właśnie w realnym socjalizmie, jeszcze jakieś 30 lat temu w Polsce.

2

I najważniejsze: gdy nie było/ było znacznie mniej socjalizmu, a społeczeństwo było konserwatywne, nie było dużego problemu z samotnością. W wieku 30 lat to już praktycznie każdy był w małżeństwie. Kolejny przykład na to, że socjalizm bohatersko walczy z problemami, które sam stwarza.

A jak na świętego Hieronima jest deszcz albo ni ma, to w połowie listopada śnieg pada lub nie pada. Korelacja taka silna, prostytutka z logiki zrobiona tak mocno.

Tak, kiedyś każdy był w małżeństwie, a przy okazji ludzi kisili się w nieszczęśliwych związkach, których nie mogli zakończyć "bo co ludzie powiedzą" lub bo "rozwód to grzech". A dużej liczbie osób toksyczny partner odebrał całkowicie radość z życia. W krajach islamskich niemal każdy jest w związku i nie ma problemów z samotnością (oh, rly.) Plus jak społeczeństwo było konserwatywne to rodzice niemal całkowicie kształtowali życie dzieci, przez co nie mogły spełniać swoich marzeń i realizować się w życiu. Gdyby nasi pra-, pra- przodkowie byli konserwami to byśmy dalej w ziemiankach żyli lub nawet z drzew nie zeszli.

A już na pewno nikt nie myślałby o tym, żeby przesyłać informacje między kontynentami w ułamku sekundy, bo to wbrew naturze.

0
somekind napisał(a):
Wibowit napisał(a):

I najważniejsze: gdy nie było/ było znacznie mniej socjalizmu, a społeczeństwo było konserwatywne, nie było dużego problemu z samotnością. W wieku 30 lat to już praktycznie każdy był w małżeństwie.

Tak było właśnie w realnym socjalizmie, jeszcze jakieś 30 lat temu w Polsce.

30 lat temu był szczyt liczby urodzeń. Kto to zrobił w takim razie? Imigrantów nie było (dzisiaj zresztą też jakoś bardzo dużo nie ma).

Przejrzałem Google pod hasłami "marriage levels", "marriage rates", etc i w prawie całym tzw cywilizowanym świecie ilość formalnych małżeństw spada. Wzrasta za to ilość gospodarstw domowych z jednym rodzicem.

Plus jak społeczeństwo było konserwatywne to rodzice niemal całkowicie kształtowali życie dzieci, przez co nie mogły spełniać swoich marzeń i realizować się w życiu. Gdyby nasi pra-, pra- przodkowie byli konserwami to byśmy dalej w ziemiankach żyli lub nawet z drzew nie zeszli.

A już na pewno nikt nie myślałby o tym, żeby przesyłać informacje między kontynentami w ułamku sekundy, bo to wbrew naturze.

Zaszalałeś. Wypij meliskę.

0

30 lat temu był szczyt liczby urodzeń. Kto to zrobił w takim razie? Imigrantów nie było (dzisiaj zresztą też jakoś bardzo dużo nie ma).

@Wibowit
Nie. Szczyt był tuż po zakończeniu II wojny, bo populacja była zdziesiątkowana i ci, którzy przeżyli dość intensywnie się rozmnażali, stąd dużo rodzin wielodzietnych wtedy. A 30 lat temu to z kolei druga fala wyżu, bo urodzeni w trakcie poprzedniego wyżu weszli w wiek produkcyjny. Weź sprawdzaj info, co.

0

No dobra. Ma to sens. Ale kontynuując ten tok myślenia teraz powinna być kolejna fala wyżu (odstęp ~25 lat), a piramida wieku tylko lekko się rozszerza na dole, dużo słabiej niż w poprzednich dwóch falach.

Oprócz gapienia się na piramidę wieku można też zobaczyć na współczynnik dzietności.
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_sovereign_states_and_dependent_territories_by_fertility_rate
Zwykle zajmujemy zaszczytny koniec tabeli.

1970 List by the Population Reference Bureau 2014 List by the Population Reference Bureau
176 Poland 2.3 204 Poland 1.2
0
Wibowit napisał(a):

30 lat temu był szczyt liczby urodzeń. Kto to zrobił w takim razie? Imigrantów nie było (dzisiaj zresztą też jakoś bardzo dużo nie ma).

Prąd wyłączali, TV nie działał, książek nie dało się czytać, to ludzie się zajmowali sobą.
Ale nie o to chodzi - po prostu liczba urodzeń nie ma związku z ustrojem, podobnie jak z ilością transseksualnych posłów, parad równości, ani przebieraniem chłopców w sukienki w przedszkolach. Ludzie się rozmnażają gdy mają ochotę i możliwości. W obecnych czasach nie ma ochoty (bo kariera i kult długiej młodości), ani możliwości (zamiast kariery często bezrobocie, problemy mieszkaniowe, itd.).

1

Nie ma dzieci, bo dzieci to kłopot. Socjalizm przyzwyczaił do wygód - a może nie socjalizm per se, tylko konsumpcjonizm, poczucie, że od życia coś tam się należy, itd. Wyciąganie ręki do rządu jest na czasie, latanie za dziećmi to teraz głupota. A w telewizji wyśmiewa się kampanie na rzecz zwiększenia płodności, np tą z "nie zdążyłam mieć dziecka". Mówi się, że kobiety nie są inkubatorami (czy jakoś tak) i nie muszą rodzić dzieci, by czuć się kobieco, itp itd Nie wiem pod co to podpiąć (nie czytałem Marksa, może on coś o tym pisał?), ale na pewno nie jest to kompatybilne z konserwatyzmem.

Jest masa par, które stać na wiele dzieci, ale mają po jednym albo wcale.

Ale nie o to chodzi - po prostu liczba urodzeń nie ma związku z ustrojem, podobnie jak z ilością transseksualnych posłów, parad równości, ani przebieraniem chłopców w sukienki w przedszkolach.

Jak pomyślę, że ktoś miałby coś cudować z moimi dziećmi, to ochota na nie przechodzi mi jeszcze bardziej. Bez wiedzy rodziców dzieciom wciska się dewiacje, organizuje aborcje, dokłada kondomy, funduje operacje zmiany płci, etc (może nie w Polsce ale w jakiś tam krajach czy stanach tak).

0

A czemu w tym kraju seks można uprawiać od 15 roku życia, ale porno jest od 18 lat?

0

@Wibowit, nie czytałam całości i nie weryfikowałam źródeł, ale wydaje się, że ten artykuł kompletnie przeczy twojej tezie:
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/opinie/20150803/promowanie-macierzynstwa-przez-placz

Wystarczy spojrzeć na mapę dzietności we współczesnej Europie, aby dostrzec pewien paradoks. Jakim cudem te wszystkie kraje z południa i wschodu kontynentu, uważane za konserwatywne, „oparte na patriarchalnej stabilności”, „społeczeństwa rodziny” mają najniższą dzietność na świecie? Natomiast te z zachodu i północy, zaszufladkowane jako „społeczeństwa indywidualistów” czy wręcz „rodziny zdestabilizowane nagłą urbanizacją” cieszą się dzietnością o wiele bliższą poziomowi zastępowalności pokoleń

(...)

Gdzieś na przełomie lat 80. i 90. w krajach OECD nastąpiła epokowa zmiana: negatywna korelacja między zatrudnieniem kobiet a współczynnikiem dzietności zmieniła kierunek, o czym wiedzą ci, którzy w ferworze debaty o polityce rodzinnej sprawdzali dane, a nie loty do Tokio.

(...)

Bo edukacja kobiet i przywiązywanie pozamaterialnej wagi do wartości pracy zaczęły iść w parze – a nie na przekór – planom reprodukcyjnym. W badaniach CBOS [2] to kobiety z wyższym wykształceniem deklarują, że chcą mieć więcej dzieci. Wśród kobiet, które zostały matkami w 2013 r. aż 47% miało wykształcenie wyższe – to więcej niż proporcja wykształconych kobiet w jakiejkolwiek grupie wiekowej w Polsce [3], co może oznaczać, że dołączamy do krajów wysokorozwiniętych, w których edukacja kobiet pozytywnie koreluje z dzietnością.

0

50 lat temu w 1 mililitrze spermy statystycznego mężczyzny znajdowało się od 40 do 60 milionów plemników, obecnie jest ich mniej niż 15 milionów. Większe problemy z płodnością mają również kobiety. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest zmiana stylu życia, nieprawidłowa dieta, powszechny kontakt z chemią, pestycydami, metalami ciężkimi, antybiotykami oraz hormonami. Ludzie teraz wpadają dużo rzadziej niż wcześniej i dużo bardziej muszą się starać o potomka, a to przecież ciąża była dawnej główną przyczyna zakładania rodzin i małżeństw.

Do tego doszły zmiany w obyczajowości. Kiedyś rozwódka czy samotna kobieta z dzieckiem była przedmiotem drwin i plotek, dziś jest to już całkowicie normalne i nikt na to nie zwraca uwagi. Mężczyźni nie czują się w obowiązku wychowywać swoich dzieci, a kobiety nie czują się w obowiązku znalezienia odpowiedzialnego partnera, który ich nie zostawi. Znacznie bardziej rozluźniły się więzi rodzinne i międzyludzkie, teraz dużo ważniejsze od rodziny są kariera, pieniądze, imprezy, dobra zabawa i brak zobowiązań, konsumpcjonizm albo zagraniczne wycieczki. Ludzie potracili długofalowy sens życia i egzystencji, żyją chwilą i niczym się nie przejmują.

1

@aurel:
Napisz do czego się konkretnie odnosisz. Już somekind napisał, że (kawałek o ochocie):

Ludzie się rozmnażają gdy mają ochotę i możliwości. W obecnych czasach nie ma ochoty (bo kariera i kult długiej młodości), ani możliwości (zamiast kariery często bezrobocie, problemy mieszkaniowe, itd.).

Kretynika Polityczna kojarzy mi się tylko z burakiem o nazwie Jaś Kapela, ale mimo to pozwolę sobie skomentować artykuł. Otóż statystyki są bardzo ciekawe i zaskakujące, ale:

  • z Polski do bogatych krajów wyjechała masa ludzi w wieku produkcyjnym i rozrodczym; podobnie jak z innych krajów, niekoniecznie biednych, ale z dużym bezrobociem wśród młodych (np z Włoch do Anglii, o czym mówił mi kolega z zespołu, Włoch pracujący w Londynie),
  • stąd dzietność w Polsce (i nie tylko Polsce) musiała się zmniejszyć,
  • w tych bogatych krajach imigranci lubią się rozmnażać, bo w końcu czują że mają kasę na to, a dodatkowo imigrantowi łatwiej zdobyć socjał na dziecko niż zrobić oszałamiającą karierę,
  • dyplom magistra często jest wart tyle co papier toaletowy i staję się równie łatwo dostępny,
  • stąd to, że młodych Polek mających magistra jest więcej niż tych starszych nie powinno dziwić i niczego nie udowadnia oprócz tego, że dzisiaj dyplom magistra to makulatura,
  • to, że ktoś ma dyplom magistra nie gwarantuje mu poziomu życia - moja siostra ma mgr filologii angielskiej i balansuje na poziomie płacy minimalnej; magistra mogą też mieć dzisiaj sprzątaczki i kasjerki, w końcu tego magistra dzisiaj tak łatwo dostać, a studia to tak fajna przygoda, że czemu nie?
  • wykształcenie jest coraz łatwiejsze do zdobycia, więc jest słabą podstawą do korelacji, bardziej interesujące byłoby porównanie np jaką mają dzietność kobiety należące do 20% najgorzej zarabiających obywateli, należące do 20% najlepiej zarabiających obywateli i spomiędzy 40-go, a 60-go percentyla,
  • duże poprawne politycznie korporacje podsuwają kobietom co się da pod nos i dają dużo kasy za byle jakie wyniki w imię rozumianej w politycznie poprawny sposób równości,
  • w tym ułatwiają opiekę nad dziećmi,
  • biedniejsze kobiety natomiast pracują na gównianych umowach i nie mają tylu dodatkowych wygód,
  • poprawne politycznie korpo ułatwiają kobietom zdobycie wykształcenia oraz opiekę nad dzieckiem, więc walnie przyczyniają się do zwiększenia korelacji między tymi dwoma czynnikami,
  • kiedyś facet był w stanie sam zarobić na wieloosobową rodzinę, stąd model patriarchalny działał; dzisiaj musi zapieprzać razem z żoną; ciekawe, bo przecież efektywność pracy ludzkiej wzrosła, a więc winy trzeba szukać w bezsensownych regulacjach i trwonieniu przerośniętego haraczu,
  • skoro żona też musi zapieprzać, to zaczynają być ważne jej umiejętności w kontekście przydatności i wartości na rynku pracy,
  • itp itd i tak za dużo czasu poświęciłem na tego posta :P

kiedyś facet był w stanie sam zarobić na wieloosobową rodzinę - kiedy i gdzie tak było? - somekind 40 minut temu

Jeśli przeanalizujemy poniższe wykresy:
PWU5ques19-20.jpg
art03.gif
us-fertility-figure1.gif
To wychodzi na to, że na początku XX wieku w USA, gdy był tam jeszcze kapitalizm i epoka przemysłowa (czy jakoś tak) to zamężne kobiety praktycznie nie pracowały poza domem, dzietność była wysoka, ilość bękartów niska, a faceci jakoś wyrabiali z kasą dla całej rodziny.

0

A jednak mamy w tym kraju jeszcze bardziej postępowych dziennikarzy: http://m.se.pl/wiadomosci/polska/skandalistka-ewa-wanat-szokuje-popiera-kazirodztwo-lubi-pornografie_330478.html

Zoofilia hmm nie potępiajmy, kazirodztwo jest zajebiste

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1