"wymagania" na wyrost - oferty pracy

0

Tak sobie przeglądam oferty pracy i taki przykład http://ogloszenia.trojmiasto.pl/praca-zatrudnie/programista-systemow-voip-ogl2988192.html

Czemu ma tu służyć jednoczesna dobra znajomość C, C++, PHP, MySQL, Ruby i BASH'a ?

Nie wspominam oczywiście o pierdołach typu "możliwości rozwoju", bo to już "standard"...

0
cichociemny napisał(a)

Czemu ma tu służyć jednoczesna dobra znajomość C, C++, PHP, MySQL, Ruby i BASH'a ?

Praktyczna znajomość? Proszę bardzo:

  1. &&& Implementation specific undefined behaviour &&&
  2. Mamo, umiem PHP!
  3. x'; DROP TABLE users;
    A ostatnie dwa, to nawet mogą być przydatna.
2
cichociemny napisał(a)

Tak sobie przeglądam oferty pracy i taki przykład http://ogloszenia.trojmiasto.pl/praca-zatrudnie/programista-systemow-voip-ogl2988192.html

Czemu ma tu służyć jednoczesna dobra znajomość C, C++, PHP, MySQL, Ruby i BASH'a ?

Nie wspominam oczywiście o pierdołach typu "możliwości rozwoju", bo to już "standard"...

Ja skladalem CV na stanowisko programisty C++/PHP a pracuje jako architekt/programista JAVY. W sumie nawet fajnie ;)

1

Zauważyłem, że pracodawcy chcieliby mieć jednego pracownika, który by wiedział wszystko. Był swoistym robotem, nie człowiekiem. Przychodził na każde zawołanie i zrobił dany program codziennie korzystając z innego języka programowania. Do tego doprowadza teraz system szkolnictwa, gdzie każdy dzieciak teraz może wybierać przedmiot aby być tzw. "ekspertem" danej dziedzinie. Brrr jak ja nie lubię tego określenia. Rezygnuje się z historii, geografii po to aby zachęcić dzieciaków do nauk ścisłych. Szaleństwo naszego nieudolnego rządu. System chce z ludzi stworzyć roboty... :/

2

Czemu ma tu służyć jednoczesna dobra znajomość C, C++, PHP, MySQL, Ruby i BASH'a ?

Odpowiedź jest banalnie prosta. Pracodawca prowadzi projekty w wyżej wymienionych językach/technologiach i szuka ludzi, którzy będą je rozwijać. Najlepsi kandydaci powinni spełniać wszystkie wymagania, tak aby pracodawca mógł ich w łatwy sposób przenieść z jednego działu do drugiego, w razie potrzeby. Jeżeli ktoś spełnia część wymagań to również może spróbować, z pewnością znajdzie zatrudnienie jeżeli jest w czymś bardzo dobry, albo nie będzie innych kandydatów spełniających całość albo większa część wymagań.

1
a sam nie wiem napisał(a)

Do tego doprowadza teraz system szkolnictwa, gdzie każdy dzieciak teraz może wybierać przedmiot aby być tzw. "ekspertem" danej dziedzinie. Brrr jak ja nie lubię tego określenia. Rezygnuje się z historii, geografii po to aby zachęcić dzieciaków do nauk ścisłych. Szaleństwo naszego nieudolnego rządu. System chce z ludzi stworzyć roboty... :/

Z doświadczenia powiem Ci, że jeśli uczeń A i uczeń B są mniej/więcej równie zainteresowani programowaniem, to uczeń A zmuszony do obowiązkowej nauki tego przedmiotu ma znacznie mniejsze szanse, niż uczeń B, który przynajmniej ma wrażenie, że dokonał suwerennego wyboru. To wynika między innymi z wymiaru i rynsztokowej jakości polskiego szkolnictwa, ale też z samego dążeń tych uczniów. Rozumiem, że Ty jesteś wszechstronnie uzdolniony i uwielbiasz uczyć się wszystkiego co Ci wcisną. Gratuluję, prawdopodobnie jesteś mainstream-owcem bez planu na siebie.

0

Rozumiem, że Ty jesteś wszechstronnie uzdolniony i uwielbiasz uczyć się wszystkiego co Ci wcisną. Gratuluję, prawdopodobnie jesteś mainstream-owcem bez planu na siebie.

No ja uwielbiam uczyć się wszystkiego, co wymaga myślenia - możesz to określić jako "co mi wcisną w pracy". Jednakże do mainstreamu mi daleko. Ale przecież każde dziecko wie, że:

Wiedza o szczegółach bowiem, przydaje cnót i szczęśliwości, wiedza ogólna zaś to dla umysłu zło konieczne. Nie filozofowie, lecz pracowite mrówki i zbieracze znaczków tworzą kręgosłup społeczny

[rotfl]

3
Demonical Monk napisał(a)

Z doświadczenia powiem Ci, że jeśli uczeń A i uczeń B są mniej/więcej równie zainteresowani programowaniem, to uczeń A zmuszony do obowiązkowej nauki tego przedmiotu ma znacznie mniejsze szanse, niż uczeń B, który przynajmniej ma wrażenie, że dokonał suwerennego wyboru. To wynika między innymi z wymiaru i rynsztokowej jakości polskiego szkolnictwa, ale też z samego dążeń tych uczniów. Rozumiem, że Ty jesteś wszechstronnie uzdolniony i uwielbiasz uczyć się wszystkiego co Ci wcisną. Gratuluję, prawdopodobnie jesteś mainstream-owcem bez planu na siebie.

Wszechstronna wiedza nie oznacza od razu braku planu na siebie.

Kiedyś program nauczania był jaki był, pewne wcale nie małe minimum z każdego przedmiotu, każdy uczeń musiał poznać. Jedni męczyli się z matematyką, inni z historią, jeszcze inni z chemią. Wybierało się profil albo fakultet, które oznaczały więcej godzin z pewnych przedmiotów, a nie mniej z innych. W efekcie człowiek miał i wiedzę ogólną, i jakieś tam podstawy na studia. A jak ktoś był czymś zainteresowany, to sam się uczył w domu, i lał na to, czy ktoś go do tego zmusza czy nie, czy nauczycielka jest dobra, czy nie. To teraz młodzież się zrobiła taka dziewczęca, delikatna i fochy stroi.
A jeśli kogoś taka ogólna wiedza nie interesowała, to szedł sobie do technikum i zajmował się tym, co lubi. Kiedyś po prostu dzieci były mądre i rozumiały znaczenie słowa "ogólnokształcące" na czerwonej tabliczce obok drzwi. Dziś nie rozumieją go nawet dorośli, nie tylko w ministerstwie.

To już chyba pięćsetna reforma szkolnictwa w ciągu ostatnich 15 lat, kolejna, w której mowa o zmianach na lepsze, i kolejna, której celem jest jeszcze większe ogłupienie absolwentów, bo do tego sprowadza się ciągłe zmniejszanie wiedzy ogólnej. I nie ma się co łudzić, że w zamian za to, licea opuszczą specjaliści. Nie ma nauczycieli, którzy mogliby z takimi pracować, a nawet jeśli są, to i tak przy okazji muszą się zajmować masą głąbów. Efekty są, jakie są - już teraz na studiach fizycznych prowadzi się zajęcia wyrównawcze z fizyki.

1

Programowanie w liceum obecnie polega na wkuwaniu szablonowych rozwiązań i katowaniu tablic w C++ przez 3 lata (naprzemiennie inty, floaty i c-stringi do "napisuf"), w nielicznych szkołach jest inaczej. Ludzi, którzy mają do tego predyspozycje (i praktycznie żadnej wiedzy na starcie) można nauczyć znacznie więcej w przeciągu pół roku. Wiem, bo próbowałem. Kwestia tego, czy nie można analogicznych efektów (czyt. znacznie wyższa efektywność i znacznie mniej kucia) osiągnąć na fizyce w szkołach? Poziom nauczania dwóch wyżej wymienionych przedmiotów zszedł na psy, bo zamiast specjalistów przyszli niskobudżetowi script-kiddie. I sprowadzamy się do problemu budżetu...

1

Poziom nauczania dwóch wyżej wymienionych przedmiotów zszedł na psy, bo zamiast specjalistów przyszli niskobudżetowi script-kiddie

Żeby uczyć w liceum informatyki na porządnym poziomie nie trzeba być żadnym specjalistą. Specjaliści są potrzebni tylko w bardzo niszowych dziedzinach, w których wymagana wiedza ma niewiele punktów wspólnych z innymi dziedzinami. Informatyka w liceum nie jest taką dziedziną. Specjalista zanudził by się wykładając podstawy w liceum.Błąd jaki robisz w rozumowaniu polega na założeniu, że jak ktoś nie jest specjalistą to jest całkowitym zerem. Natomiast są ludzie, którzy nie specializują się w jednej dziedzinie, którzy są w stanie przyswoić wiedzę z różnych dziedzin w krótkim czasie i wykonywać swoją pracę na dobrym poziomie. Problem w tym, że takich ludzi jest mało (jeszcze mniej niż specjalistów). Żeby takich przyciągnąć potrzebny by był większy budżet na wynagrodzenia, a to oczywiście jest pewnie nie do osiągnięcia.

0

Inaczej, za "specjalistę" przyjąłem kogoś, kto wie chociaż co to framework i wzorzec projektowy...

0
Demonical Monk napisał(a)

Kwestia tego, czy nie można analogicznych efektów (czyt. znacznie wyższa efektywność i znacznie mniej kucia) osiągnąć na fizyce w szkołach?

Pewno można - kwestia z jednej strony programu nauczania, podręczników oraz nauczyciela, a z drugiej strony tego, aby do liceum nie trafiali ludzie, którzy się do niego nie nadają. Na obniżaniu poziomu tracą i nauczyciele, i lepsi uczniowie.

Poziom nauczania dwóch wyżej wymienionych przedmiotów zszedł na psy, bo zamiast specjalistów przyszli niskobudżetowi script-kiddie. I sprowadzamy się do problemu budżetu...

Poziom spadł przez okrajanie programu nauczania i "egalitaryzację" wykształcenia, czyli obniżanie wymagań tak, żeby nawet największe głąby kończyły studia.

PS. Ja programowania w liceum praktycznie nie miałem. Sam też się niespecjalnie tego wtedy uczyłem.

1
Demonical Monk napisał(a)
a sam nie wiem napisał(a)

Do tego doprowadza teraz system szkolnictwa, gdzie każdy dzieciak teraz może wybierać przedmiot aby być tzw. "ekspertem" danej dziedzinie. Brrr jak ja nie lubię tego określenia. Rezygnuje się z historii, geografii po to aby zachęcić dzieciaków do nauk ścisłych. Szaleństwo naszego nieudolnego rządu. System chce z ludzi stworzyć roboty... :/

Z doświadczenia powiem Ci, że jeśli uczeń A i uczeń B są mniej/więcej równie zainteresowani programowaniem, to uczeń A zmuszony do obowiązkowej nauki tego przedmiotu ma znacznie mniejsze szanse, niż uczeń B, który przynajmniej ma wrażenie, że dokonał suwerennego wyboru. To wynika między innymi z wymiaru i rynsztokowej jakości polskiego szkolnictwa, ale też z samego dążeń tych uczniów. Rozumiem, że Ty jesteś wszechstronnie uzdolniony i uwielbiasz uczyć się wszystkiego co Ci wcisną. Gratuluję, prawdopodobnie jesteś mainstream-owcem bez planu na siebie.

I w ten sposób Nam rośnie pokolenie lemingów, którzy potem wybierają Herr Tusków czy innych Januszków. Ucz się jednego a dobrze, jak Cię nazwą ignorantem to im powiedz, że jesteś idiotą - o to chodzi ówczesnej władzy. Zlikwidować historię tak aby potem młody człowiek potem mówił, że Jaruzelski to bohater a Powstanie Warszawskie było niepotrzebne. Ale zostawiam kwestię polityki, bo nie od tego jest owe forum a mógłbym o niej nawijać godzinami jak i o ekonomii i postawię Naszego "wspaniałego" rządu w sprawie polityki gospodarczej.

Jestem świadom, że nie żyjemy w epoce Leonardo Da Vinci, gdzie każdy człowiek w ciągu swojego życia mógł nauczyć się w zasadzie wszystkiego, ponieważ rozwój technologiczny nie był na takim poziomie jak teraz, gdzie każdy produkt czy teoria po miesiącu staje się stara i bezwartościowa. Ale na litość boską człowiek powinien znać zagadnienia z fizyki ale także znać się na geografii świata, znać choćby podstawy prawa "nieznajomość prawa szkodzi" a także rozwijać się w wielu aspektach życiowych a nie tylko w jednym aby być "ekspertem". Nie wyrosłem z ADHD, które miałem, może dlatego wieloma rzeczami się interesuje. Nie tylko informatyką ale też fizyką, kosmonautyką, historią, polityką, prawem itp itp. Ja uważam to, że to in plus, ponieważ nie będę manipulowany i uzbroje się w tarczę, która będzie mnie chroniła przed wciskaniem kitu przez rząd czy to media.

2
a sam nie wiem napisał(a)
Demonical Monk napisał(a)

...

I w ten sposób Nam rośnie pokolenie lemingów, którzy potem wybierają Herr Tusków czy innych Januszków. Ucz się jednego a dobrze, jak Cię nazwą ignorantem to im powiedz, że jesteś idiotą - o to chodzi ówczesnej władzy. Zlikwidować historię tak aby potem młody człowiek potem mówił, że Jaruzelski to bohater a Powstanie Warszawskie było niepotrzebne. Ale zostawiam kwestię polityki, bo nie od tego jest owe forum a mógłbym o niej nawijać godzinami jak i o ekonomii i postawię Naszego "wspaniałego" rządu w sprawie polityki gospodarczej.

Jestem świadom, że nie żyjemy w epoce Leonardo Da Vinci, gdzie każdy człowiek w ciągu swojego życia mógł nauczyć się w zasadzie wszystkiego, ponieważ rozwój technologiczny nie był na takim poziomie jak teraz, gdzie każdy produkt czy teoria po miesiącu staje się stara i bezwartościowa. Ale na litość boską człowiek powinien znać zagadnienia z fizyki ale także znać się na geografii świata, znać choćby podstawy prawa "nieznajomość prawa szkodzi" a także rozwijać się w wielu aspektach życiowych a nie tylko w jednym aby być "ekspertem". Nie wyrosłem z ADHD, które miałem, może dlatego wieloma rzeczami się interesuje. Nie tylko informatyką ale też fizyką, kosmonautyką, historią, polityką, prawem itp itp. Ja uważam to, że to in plus, ponieważ nie będę manipulowany i uzbroje się w tarczę, która będzie mnie chroniła przed wciskaniem kitu przez rząd czy to media.

Twoje zdanie podziela cały naród. Każdy Polak jest przeto świetnym historykiem, lekarzem i ekonomistą. [rotfl]

0

A czy ja pisałem o dążeniu doskonałości? Nie, pisałem o zainteresowaniach a nie bycie najlepszym ze wszystkiego. O rozwijaniu się w wielu dziedzinach, rozszerzeniu horyzontu. Kwestia taka, że nie ma nic idealnego a dążenie do idealizmu to skrajna utopia, która nigdy się nie zrealizuje.

1
a sam nie wiem napisał(a)

Powstanie Warszawskie było niepotrzebne

Co do tego, to chyba nie ma wątpliwości.

0
somekind napisał(a)
a sam nie wiem napisał(a)

Powstanie Warszawskie było niepotrzebne

Co do tego, to chyba nie ma wątpliwości.

To miasto w samo w sobie ma w żyłach waleczność.

0

Ja jestem zdania, że rozwiązania systemowe (tutaj: w kwestii edukacji) są z zasady złe, gdyż do każdego trzeba podejść indywidualnie. A nikt nie zna lepiej talentów i słabości uczniów niż ich sami rodzice. I to oni powinni wybierać program nauczania dla swoich dzieci.

A jeśli chodzi o wymagania rekrutacyjne to według mnie sprawa jest ciężka jeżeli chodzi o kandydatów bez doświadczenia i portfolio. Dla takich powinno robić się przede wszystkim testy z logicznego myślenia, żeby zobaczyć na co ich stać. Stworzenie takiego testu to jednak raczej bardzo trudna sztuka, a na pewno zapodanie komuś testów z IQ ma niewielki sens. Dlatego najlepiej na początek dobrze zrobić ze dwa projekty, żeby pochwalić się pracodawcy. Myślę, że to "złagodzi" wymagania.

2

A nikt nie zna lepiej talentów i słabości uczniów niż ich sami rodzice.

Myślałem że nikt nie zna lepiej talentów i słabości uczniów niż sami uczniowie...

0

Hmm, to ilu nastolatków jest w stanie podjąć samodzielnie dobre decyzje na całe życie?

I skąd pytania na tym forum typu: od czego zacząć? Albo w ogóle pytania czy zabierać się za programowanie.

1

A nikt nie zna lepiej talentów i słabości uczniów niż ich sami rodzice.

Szczególnie w gimnazjach, połowa rodziców nie wie (po czasie udaje, że nie wie i wydaje przyzwolenie), że ich dzieci palą papierosy i chlają. O znajomościach nie wiedzą prawie nic, bo taką "młodzież" ciężko okiełznać, nie wspominam o tym, że sporo rodziców jak już odkryje pewne rzeczy spisuje dzieci na straty...

Nie każdy jest szablonowym tatusiem i mamusią.

Wibowit napisał(a)

Hmm, to ilu nastolatków jest w stanie podjąć samodzielnie dobre decyzje na całe życie?

I skąd pytania na tym forum typu: od czego zacząć? Albo w ogóle pytania czy zabierać się za programowanie.

Skoro nawet nastolatki nie wiedzą, to skąd rodzice mają wiedzieć? Każdy odkrywa siebie w innym wieku.

2

Inaczej. Dziś wśród uczniów także i dorosłych bark samodzielności. Niedawno moja sąsiadka, która dawno temu skończyła prawo powiedziała mi bardzo ciekawa prawdę z którą się zgadzam. Ludzie powinni decydować na co chcą iść w wieku 25 lat. Nie wiem czy zauważyliście, dopiero wtedy ludzie zaczynają określać co chcą robić. Wielki szacunek dla ludzi, którzy w wieku 15 lat już dążyli do realizacji swojego celu życiowego np. ucząc się programowania. Ale nawet w tym wieku wiele młodych mając cel działa impulsywnie, potem zainteresowania zaczynają się zmieniać wtedy kiedy zaczynają żyć samodzielnie wreszcie zaczynają dorastać. No niestety ale dziś wiele ludzi samych nie wie co chce robić w życiu. A niestety Polska jest takim krajem, gdzie nawet po trzydziestce przekwalifikowanie np. z księgowego na programistę czy też ze zwykłego doradcy w banku po ekonomii na inżyniera. Dlatego Niemcy Nas wyprzedzili o sto lat świetlnych, bo tam taki Niemiec mając 50 lat ma możliwość przekwalifikowania się a u Nas na takiego patrzą jak na ufoludka.

1

Nie dopisałem zdania po tym z doradcy na inżyniera stanowi wielki problem.

0
Wibowit napisał(a)

Hmm, to ilu nastolatków jest w stanie podjąć samodzielnie dobre decyzje na całe życie?

Może ze 2%. Problem jednak w tym, że może tylko kilkunastokrotnie większy procent rodziców potrafiłby dobrze pokierować edukacją swojego dziecka. Niestety u nas wiele osób zwala nie tylko edukację, ale także wychowanie dziecka na szkołę.

0
a sam nie wiem napisał(a)

Tam taki Niemiec mając 50 lat ma możliwość przekwalifikowania się a u Nas na takiego patrzą jak na ufoludka.

Jesteś z Niemiec czy z Polski? Jakoś dziwne, że masa szkół dla dorosłych nadal istnieje. I nie, typowi "dorośli" w tych szkołach to nie 25 latkowie, a ostatnio dość często dwa razy starsi ludzie. W Białymstoku jest od groma kursów/szkoleń/wtf targetowanych właśnie w ludzi starszych, choć przed emeryturą. Sporo dofinansowuje "ta cholerna Unia", nawet na takim zadupiu. I starsi z tego korzystają.

0

Szczególnie w gimnazjach, połowa rodziców nie wie (po czasie udaje, że nie wie i wydaje przyzwolenie), że ich dzieci palą papierosy i chlają. O znajomościach nie wiedzą prawie nic, bo taką "młodzież" ciężko okiełznać, nie wspominam o tym, że sporo rodziców jak już odkryje pewne rzeczy spisuje dzieci na straty...

Nie każdy jest szablonowym tatusiem i mamusią.

No wiadomo, że nie każdy. Nigdy nie uda się wytępić idiotów. Zresztą idiotyzm to pojęcie względne. Z faktem, że niektóre dzieciaki piją czy biją też niewiele zrobisz bez udawania się do rozwiązań typu bicie paskiem. Po prostu niektórzy rodzą się z płaskim czołem i nie da się go już prawidłowo wyprofilować.

Skoro nawet nastolatki nie wiedzą, to skąd rodzice mają wiedzieć? Każdy odkrywa siebie w innym wieku.

Nastolatki przede wszystkim nie wiedzą jak wygląda dorosłe życie i jakie się w nim napotyka problemy. Dlatego najlepiej nie polegać zbyt mocno na dziecięcych marzeniach, bo można się boleśnie na tym przejechać.

0
Demonical Monk napisał(a)
a sam nie wiem napisał(a)

Tam taki Niemiec mając 50 lat ma możliwość przekwalifikowania się a u Nas na takiego patrzą jak na ufoludka.

Jesteś z Niemiec czy z Polski? Jakoś dziwne, że masa szkół dla dorosłych nadal istnieje. I nie, typowi "dorośli" w tych szkołach to nie 25 latkowie, a ostatnio dość często dwa razy starsi ludzie. W Białymstoku jest od groma kursów/szkoleń/wtf targetowanych właśnie w ludzi starszych, choć przed emeryturą. Sporo dofinansowuje "ta cholerna Unia", nawet na takim zadupiu. I starsi z tego korzystają.

Nie doprecyzowałem mojego zdania. Patrzą na tych starszych co chcą się przekwalifikować, pracodawcy. U nas w Polsce jest jakieś dziwne przeświadczenie, że czym starszy tym bardziej jest do d*py.

0
Wibowit napisał(a)

A nikt nie zna lepiej talentów i słabości uczniów niż ich sami rodzice. I to oni powinni wybierać program nauczania dla swoich dzieci.

Żebyś się nie zdziwił, ile mamuś i tatusiów próbuje wyedukować dzieci na siłę, albo po to, żeby "kontynuowały rodzinną tradycję", albo w dziedzinie, w której im samym się nie powiodło, żeby wyleczyć swoje kompleksy.
Mój ojciec zawsze namawiał na budownictwo, gdyby miał moc decyzyjną, to dzisiaj by ludzie ginęli pod walącymi się stropami. To wcale nie byłoby dobre. ;)

a sam nie wiem napisał(a)

Ludzie powinni decydować na co chcą iść w wieku 25 lat. Nie wiem czy zauważyliście, dopiero wtedy ludzie zaczynają określać co chcą robić.

Niektórzy jednak wcześniej.
Jeśli ktoś nie wie w wieku lat 16 co chce robić, to idzie do liceum ogólnokształcącego, potem w wieku 19 lat idzie na jakieś studia. Jeśli kierunek mu nie przypasuje, to wyciąga wnioski i od następnego roku idzie na inny. Gdy skończy studia I stopnia i stwierdza, że mu się ten kierunek znudził, to na II stopień idzie na coś innego. Myślę, że wystarczająco dużo czasu i możliwości, żeby się zdecydować zanim się skończy te sędziwe 25 lat.

A niestety Polska jest takim krajem, gdzie nawet po trzydziestce przekwalifikowanie np. z księgowego na programistę czy też ze zwykłego doradcy w banku po ekonomii na inżyniera. Dlatego Niemcy Nas wyprzedzili o sto lat świetlnych, bo tam taki Niemiec mając 50 lat ma możliwość przekwalifikowania się a u Nas na takiego patrzą jak na ufoludka.

Niemcy nas wyprzedzają po pierwsze dlatego, że są zorganizowani i wzajemnie się wspierają. A przekwalifikowanie się zależy od samozaparcia, a że ludzie leniwi, to co innego.

0

Mój ojciec zawsze namawiał na budownictwo, gdyby miał moc decyzyjną, to dzisiaj by ludzie ginęli pod walącymi się stropami. To wcale nie byłoby dobre.

Gdybyś był beznadziejnym budowniczym, to nikt by cię nie zatrudnił. A jeśli byłbyś sprytnym budowniczym, to mógłbyś nawet trochę zaoszczędzić na materiałach: http://www.sfora.pl/Wielka-afera-w-Rosji-Zobacz-z-czego-budowali-elektrownie-jadrowe-a41068

Żebyś się nie zdziwił, ile mamuś i tatusiów próbuje wyedukować dzieci na siłę, albo po to, żeby "kontynuowały rodzinną tradycję", albo w dziedzinie, w której im samym się nie powiodło, żeby wyleczyć swoje kompleksy.

Mój tatuś jest złotą rączką z zacięciem do zbierania złomu i rzeczywiście, nieraz straszył mnie, że jak się nie będę uczył to będę "kontynuował rodzinną tradycję". W sumie miałbym to w dupie, bo byłem pewien, że sobie poradzę, no ale straszył mnie również wcześniejszym "kursem przygotowawczym" jeśli będę miał słabe wyniki w szkole. Tak więc nie zawsze działa to tak jak myślisz.

Niektórzy jednak wcześniej.
Jeśli ktoś nie wie w wieku lat 16 co chce robić, to idzie do liceum ogólnokształcącego, potem w wieku 19 lat idzie na jakieś studia. Jeśli kierunek mu nie przypasuje, to wyciąga wnioski i od następnego roku idzie na inny. Gdy skończy studia I stopnia i stwierdza, że mu się ten kierunek znudził, to na II stopień idzie na coś innego. Myślę, że wystarczająco dużo czasu i możliwości, żeby się zdecydować zanim się skończy te sędziwe 25 lat.

No tak, ktoś całe życie zajmował się haftowaniem, ale po roku studiowania stwierdził, że to nie ma sensu i zajął się fizyką jądrową i po pięciu latach studiów został wybitnym fizykiem. W ten sposób to działa, czy jednak czasem trzeba rozwijać umiejętności więcej niż przez te pięć lat studiów? Czasem te pięć lat wystarczy, jeśli zmiana kierunku nie jest duża, ale czasem nie wystarczy.

No i w ogóle przecież pracuje się głównie dla pieniędzy, a raczej rzadko kto ma to szczęście, że ma naprawdę interesującą pracę. Moja aktualna robota, podobnie jak poprzednia w Comarchu, bardziej przypomina kopanie się z koniem niż wycieczkę po rajskim ogródku. Hobby rozwijam po godzinach i nie ma tragedii wielkiej, choć denerwuje mnie taki stan rzeczy.

5

Ja jestem zdania, że rozwiązania systemowe (tutaj: w kwestii edukacji) są z zasady złe, gdyż do każdego trzeba podejść indywidualnie. A nikt nie zna lepiej talentów i słabości uczniów niż ich sami rodzice. I to oni powinni wybierać program nauczania dla swoich dzieci.

I nigdy nie zostałabym programistą, bo "to nie jest zajęcie dla dziewczynek" :]

No i w ogóle przecież pracuje się głównie dla pieniędzy, a raczej rzadko kto ma to szczęście, że ma naprawdę interesującą pracę. Moja aktualna robota, podobnie jak poprzednia w Comarchu, bardziej przypomina kopanie się z koniem niż wycieczkę po rajskim ogródku. Hobby rozwijam po godzinach i nie ma tragedii wielkiej, choć denerwuje mnie taki stan rzeczy.

Ratuj się!
Nie, poważnie!
Nie rób sobie takiej krzywdy!
Mocno protestuję przeciwko takiemu podejściu. Praca to większa część twojego przytomnego życia, nie warto tracić życie na coś, co przypomina kopanie się z koniem :/ Uciekaj! Tam na zewnątrz, naprawdę istnieją fajne stanowiska. Nie ma nic smutniejszego niż niby dorosły człowiek, który tkwi w pracy, której nie lubi, frustrując się każdego dnia coraz bardziej :(

Będąc dzieckiem tylko jedno wiedziałam na 100% jeśli chodzi o mój przyszły zawód - muszę lubić, to co robię. Inaczej nie ma bata, odmawiam, bunt i foch. Nie mogę być jednym z TYCH dorosłych, z reklamy i stereotypu, który pracuje dla pieniędzy, nienawidzi swojej pracy, nie pociąga go żona/mąż, je z proszku, nie ma czasu na zainteresowania. I tak tkwi biedny i głupi w życiu, którego skrycie nienawidzi. I jeszcze myśli, że tak musi być...

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1