Męczę się na studiach

5

Dzień dobry.
Chciałbym szybko się przedstawić i już zmierzam do sedna tematu.

Mam 20 lat, jestem studentem Teleinformatyki na Politechnice Wrocławskiej, aktualnie drugi rok. Wcześniej byłem w liceum, bez profilu, ogólnokształcącym.

Pomimo całkowitego braku powiązań mojej edukacji w szkole z programowaniem i grafiką, od dawna uczyłem się wielu języków programowania. Sporo siedziałem w grafice 3D, korzystałem z Linuksa, zanim było to jeszcze "modne", kocham ideę opensource. To były rzeczy, które po prostu mnie interesowały. Dochodziłem nawet do takiego poziomu, że za własne zarobione pieniądze kupowałem książki do PHP i uczyłem się, bo po prostu to uwielbiałem. Gdy moi znajomi chodzili się upijać na osiedlowej ławeczce, ja siedziałem na swoim linuksie i klepałem do upadłego SQL'a. Wyglądało na to, że to jest coś, co chciałbym już ostatecznie robić w swoim życiu. Tak, zawsze chciałem być programistą.

A teraz do sedna.

Ponieważ byłem na ogólniaku, moje wyniki maturalne nie były porażające, aczkolwiek też nie takie złe. Inaczej się tego nazwać nie da, jak "średnie". Matma podstawowa 95%, rozszerzona 45%, fizyka 41 %... Typowy uczeń liceum.

Po szkole oczywiście poważna rozmowa z rodzicami, co robić w życiu. Przyjęło się w naszym społeczeństwie, że teraz każdy musi mieć studia, żeby osiągnąć cokolwiek w życiu. Taką też podjęliśmy wspólnie decyzję. Idę na politechnikę.

Miałem już wtedy lekkie obawy. Wiedziałem bowiem, że nie jestem typowym ścisłowcem, a na politechnice wszędzie jest matma. "No trudno, jakoś to będzie".

Na informatykę nie dostałbym się ( dzięki świetnej promocji medialnej, kierunek ten był potężnie oblegany ). Poszedłem więc na teleinformatykę. Spokojnie się dostałem. Pierwszy rok był ciężki. Bardzo dużo matmy, analiza, prawdopodobieństwo, statystyka, algebra, fizyka i częściowo jakieś podstawy z programowania.

Dużo osób odpadło. Mnie udało się przejść, aczkolwiek z deficytem. Nie zdałem analizy 2 i kilku innych pierdółek.
Największym moim problemem na studiach jest brak chęci, właśnie do matematycznych przedmiotów.

Wszystkie kursy praktyczne, typu: programowanie obiektowe, systemy operacyjne itp. zdawałem bez najmniejszej zadyszki, przy czym koledzy z kierunku ledwo dawali sobie radę, lub uwalali kursy. Moja samodzielna nauka z czasów liceum nie poszła w tej kwestii na marne.

Jestem teraz na drugim roku. Co raz bardziej zauważam, że mój kierunek jest bardziej TELE, niż INFORMATYKA. Zajęć z programowania więcej już nie ma. Koniec, zero. Studiowanie nie sprawia mi żadnej przyjemności. Nie programuję już prawie w ogóle. Zaczynam myśleć, że cała moja żyłka do mojego hobby zaczyna zanikać. To trochę jakby gadać w języku, którego nie słyszało się już dawno.

Ciągną się za mną przedmioty matematyczne, nadchodzą kolejne, co raz trudniejsze.
Proszę mnie nie krytykować w sposób "to twój problem, że nie umiesz rozwiązać całki podwójnej", albo "każdy inżynier powinien to potrafić". Jestem człowiekiem bardzo praktycznym. Nie lubię "wstudiowywać" się w problem. Nie lubię rozgrzebywać czegoś, co już zostało wynalezione. Gdy wiem, że mogę za pomocą gotowej funkcji sprawdzić, czy dany promień przebije jakiś obiekt w przestrzeni 3D, nie mam ochoty uczyć się tego od samego początku. To tak, jakbym miał zbić drewnianą skrzynię, ale przedtem jeszcze wynaleźć młotek.

Mam nadzieję, że ktoś chociaż w części zrozumiał mój skomplikowany problem.

Zwracam się do Państwa z prośbą o radę.

Co robić? Czy męczyć się dalej? Bawić się w dziekanki i ciągnąć studia tak długo, aż zdam wszystko do końca?
Czy naprawdę nie można zostać w młodym wieku programistą bez studiów?
Kocham programować, ale te studia naprawdę nie są z tym związane. Czuję, że tracę czas.

Jeszcze pod koniec pierwszego roku napadł mnie taki szalony pomysł, żeby rzucić to wszystko, iść do jakiejkolwiek roboty, a w wolnym czasie doskonalić się w tym, co tak naprawdę lubię. Tylko czy tak się da? Czy bez papieru, że jest się "wykształconym" można cokolwiek w dzisiejszych czasach? A może są jakieś kursy informatyczne we Wrocławiu, które są ściśle związane z informatyką, bez zbędnej matmy, której prawdopodobnie nigdy nie wykorzystam ( i czy byłby w tym jakiś sens )?

Proszę o pomoc. Dziękuję za poświęcony czas!

2

Jestem w dokładnie takiej samej sytuacji jak Ty, na drugim roku polibudy - kierunek powiązany z informatyką.
Informatyki jest mało bardzo mało, już w I semestrze mnie to zmartwiło, ale wszyscy mówili - "to pierwszy semestr, musi tak być, potem będzie na pewno więcej", minął drugi semestr i nic się w kwestii ilości informatyki nie zmieniło, teraz leci III semestr i dalej nic się nie zmieniło.
Moi koledzy z roku podobnie świetni z wszystkiego innego tylko nie informatyki, nie mam oczywiście im tego za złe i pomagam im z informatyki, oni pomagają mi z innych rzeczy.
Obecnie przez to ile rzeczy muszę robić regularnie na następny tydzień co tydzień (sprawozdania itd) jest tyle, że nie mam czasu żeby w spokoju na dłużej odpalić sobie IDE w domu i dłubać jakieś swoje projekty. (Co jest dla mnie dość irytujące biorąc pod uwagę, że to jednak kierunek który teoretycznie powinien być powiązany z informatyką, ale tu też mój błąd, że nie wybrałem po prostu zwykłej informatyki)

Jedyne co chcę robić w życiu to programowanie, piszę sam dla siebie od 2 lat no i zaczynając te studia żyłem jeszcze w przekonaniu, że bez studiów nigdy nie dostanę poważnej roboty w IT, ale z czasem czytałem coraz więcej postów z tego forum i moje podejście się zmieniło.
Obecnie chcę zrobić kilka większych projektów i próbować wbić się gdzieś na staż, zebrać trochę zawodowego doświadczenia i potem próbować dostać się gdzieś jako junior.

9

To wasz problem, że nie umiecie rozwiązać całki podwójnej. Każdy inżynier powinien to potrafić....

2
dualjack napisał(a):

A może są jakieś kursy informatyczne we Wrocławiu, które są ściśle związane z informatyką, bez zbędnej matmy, której prawdopodobnie nigdy nie wykorzystam ( i czy byłby w tym jakiś sens )?

Padłem.

1

Też jestem na Pwr (informatyka, Wydział Elektroniki) i myślę, że spory zawód może wynikać z wydziału, który wybrałeś. Tym bardziej że nie jesteś na "czystej" infie. Zerknij na program informatyki na PPT czy IZ. Pomijając matmę i inne rzeczy, które są wszędzie, wydaje mi się, że jest tam więcej około-programistycznych zajęć. Na W4 drugi rok jest dość mocno elektroniczny (no surprise). I generalnie wydział ma swoją specyfikę. Studia zmuszają do regularnego marnowania czasu na sprawozdania i tym podobne zupełnie zbędne zajęcia. W zamian zyskujesz pewne możliwości, kontakty, trochę sensownej wiedzy, której pewnie sam byś nie zgłębił i mimo wszystko papier. Czy warto? Myślę, że nauka we własnym zakresie i wcześniejsze rozpoczęcie pracy może jednak być lepszym pomysłem w Twoim przypadku.

0

Super temat, ja miałem podobny dylemat; też studiowałem kierunek bliski informatyki no ale w programie okazało się że po 3sem jest koniec jakiegokolwiek kodzenia. Długo zbierałem się z decyzją i zrobiłem to! Zmieniłem kierunek na który za pierwszym razem się nie dostałem a bardzo chciałem czyli infe :). Szczerze.. 1rok to w skali całego życia jest niczym ale decyzje musisz sam przemyśleć. Po dwa razy po trzy. Ja tam nie wiem co na teleinfie możecie mieć ale np. na mnie czekały zajęcia ze spawania światłowodów, projektowania PCB itp. no i już tak daleko od zainteresowań nie mogłem odbiegać,, w końcu to studia i idzie się na nie by rozwijać swoje zainteresowania i pasje a nie zgłębiać wiedze która sie w żaden sposób nie interesuje.

Decyzje przemyśl dwadzieścia razy, zapisz wady i zalety, spójrz i porównaj programy studiów; Przeanalizuj + i -.

0

Zważ, że 10 lat temu też cię szkoła w większości nudziła, a matma męczyła. Gdybyś wtedy nie pocisnął, to teraz byś już był absolwentem zawodówki o profilu kafelkarstwo ściennopodłogowe lub kelnerstwo i cisnął na tym kasę, nawet nie wiedząc, że programowanie może być przyjemne. Przypuszczalnie jak i teraz nie odpuścisz, to za jakiś czas i z tych całek coś ciekawego zacznie ci wynikać. Ale jak odpuścisz, to świat się też nie zawali, robotę znajdziesz przy tym PHP.

5

Miałem programistyczną robotę, już po studiach (na pełny etat). Ja dopiero raczkowałem przemysłowo w tych tematach, a obok mnie siedział programista w tym samym wieku, pracujący dużo wydajniej i szkolący praktykantów. Przeglądając jego profil linkedin, nie zauważyłem żadnej wzmianki o studiach, za to widziałem 3 lata doświadczenia programistycznego w USA i 2 lata w obecnej (polskiej) firmie. Szkoda życia na studia, jeśli temat Cię kręci. Nie wiem jak dla Ciebie, czy pracodawcy, ale na mnie tyle lat doświadczenia robi dużo większe wrażenie niż skończone studia informatyczne.

Jeśli uda Ci się zaczepić w jakiejkolwiek firmie i utrzymasz stanowisko przez dłuższy okres czasu, to jesteś na wygranej pozycji. W Polsce rodzice namawiają dzieci do studiowania (bo kiedyś to coś znaczyło...). Przyszli studenci też często są przekonani, że studia wyszkolą ich do zawodu. Ale tak nie jest. Uczelnia wyższa to instytucja naukowa. Prowadzą tam zajęcia, ludzie oderwani od rynku pracy. Starsi pracownicy nawet nie liznęli współczesnego podejścia do programowania. Nie używali nigdy systemów kontroli wersji, nie uczestniczyli w spotkaniach scrumowych itd. Nie nadają się do normalnej współczesnej pracy programistycznej... dlatego uczą na uczelni. Dla pracowników naukowych najważniejsze są ich publikacje i nawet jeśli mają one dużą wartość w środowiskach naukowych, to ewentualne eksperymenty mogą być przygotowane nawet w archaicznych technologiach i dla profesorów i tak mają (niesłusznie) znikomą wartość... Istnienie uczelni wyższych w obecnej postaci i utrzymywanie przekonania, że potrzebni na rynku pracy są mgr inż. z wiedzą jakiej wymagają owe uczelnie (bardzo skrupulatnie) to jedno wielkie oszustwo wobec studentów. Jak zwykle, konkluzja jest taka, że człowiek sam musi coś znaczyć, a dyplom można sobie zdobyć jako zabezpieczenie na przyszłość (bo dla zagranicznych klientów wyższe wykształcenie znaczy coś więcej niż dla ludzi znających polskie realia).

5

@Spine studia to NIE ZAWODÓWKA. Czemu ludzie tego nie rozumieją?

Starsi pracownicy nawet nie liznęli współczesnego podejścia do programowania
//
Nie nadają się do normalnej współczesnej pracy programistycznej... dlatego uczą na uczelni.

A po co mieli je liznąć jeśli ich specjalizacja to np. obliczenia kwantowe, kryprografia, teoria złożoności obliczeniowej czy algorytmy sztucznej inteligencji? Rozumiem że jak ktoś wykłada Inżynierię Oprogramowania czy programowanie w jakimś języku to powinien się na tym znać, ale cała reszta wcale nie musi.
Zwykle następuje tam mocna specjalizacja i ludzie znają się tylko na pewnej bardzo wąskiej dziedzinie.

Studia, szczególnie I i II stopnia służszą do pokazania studentom pewnej dziedziny w szerokiem zakresie, ale nie tworzą specjalistów. Specjalizować musisz się sam.

Jeśli chodzi o dylematy związane ze studiowaniem nie-tego-kierunku to już kolejny taki temat w ciągu ostatnich kilku tygodni. Moim zdaniem nie ma sensu marnować czasu. Albo zmieńcie studia na takie która was interesują, albo olejcie je całkiem. Ale miejcie na uwadze że czasem studia są przydatne a czasem konieczne. I przy okazji: jest wiele rzeczy które mogą wam się wydawać zbędne i nieprzydatne ale nigdy nie wiecie co wam się może za kilka lat przydać. To że dziś wam sie wydaje że przedmiot X jest nie-informatyczny i zbędny wcale nie znaczy że za 5 lat nie będziecie chcieli dostać sie do firmy gdzie taka wiedza byłaby atutem.
Ja na przykład nigdy specjalnie nie przepadałem za hardware, mikrokontrolerami itp, zawsze wolałem high-level programming. A teraz na przykład rozglądałem się za pracą w aerospace i tam dużym atutem jest znajomość takich zagadnień.

1
Shalom napisał(a):

@Spine studia to NIE ZAWODÓWKA. Czemu ludzie tego nie rozumieją?

Starsi pracownicy nawet nie liznęli współczesnego podejścia do programowania
//
Nie nadają się do normalnej współczesnej pracy programistycznej... dlatego uczą na uczelni.

A po co mieli je liznąć jeśli ich specjalizacja to np. obliczenia kwantowe, kryprografia, teoria złożoności obliczeniowej czy algorytmy sztucznej inteligencji? Rozumiem że jak ktoś wykłada Inżynierię Oprogramowania czy programowanie w jakimś języku to powinien się na tym znać, ale cała reszta wcale nie musi.
Zwykle następuje tam mocna specjalizacja i ludzie znają się tylko na pewnej bardzo wąskiej dziedzinie.

Studia, szczególnie I i II stopnia służszą do pokazania studentom pewnej dziedziny w szerokiem zakresie, ale nie tworzą specjalistów. Specjalizować musisz się sam.

Jestem świadom tego co piszesz i na pewno ambitnym studentom takie szczegółowe wykłady coś dają.

Ale teraz zejdźmy na ziemię. Studia wyższe przez ostatnie lata stały się towarem dla mas. Masa nie pójdzie do zawodówki, bo nie będzie potem mieć mgr. Współczesny student chciałby po studiach być mgr klepania kodu. A żeby to robić sprawnie, musi przejść odpowiedni trening. Na 1.5 roku magisterki można sobie pozwolić na poszerzanie horyzontów. Ale 3.5 roku inżynierki można lepiej wykorzystać. Nie zrozum mnie źle. Po prostu teraz czasy są takie, że studenci wymagają od studiów wyższych, by te były właśnie takimi zawodówkami. Więc niech uczelnia wyższa przynajmniej uczy sprawnie klepać kod (w zespołach! z użyciem odpowiednich narzędzi, VCS itd.), zamiast napychać godziny pracy emerytom informatycznym.

Nie zawsze osoba wykładająca swoją wąską dziedzinę naucza tylko swojego przedmiotu, bo musi przepracować więcej godzin. Wtedy niestety dla takiego pracownika dobiera się przedmiot, z którego ten nie musi być ekspertem.

4

@Spine ja się nie zgadzam. To jest idiotyczny pomysł. Należy w takim razie zrobić sensowne zawodówki, a nie obniżać poziom uczelni wyższych. Prawda jest taka że dziś 75% studentów nie powinno było sie na studia dostać. Ale polskie rządy chcą się chwalić że mamy tylu studentów i dlatego tak to wygląda. Niemniej jednak moim zdaniem należy zrobic porządne zawodówki / szkoły policealne a nie przerabiać uczelnie wyższe na takie zawodówki.

1

W idealnej sytuacji miałoby to sens. Ale niestety nie mamy tego luksusu.

Nawet jakby zrobić sensowne zawodówki, to ludzie do nich nie pójdą, bo chcą mieć mgr. Co łatwiej zrobić? Zmienić nastawienie polaków, czy przerobić uczelnie wyższe (część uczelni wyższych, które już teraz są na marnym poziomie) na "placebo", które jednak da ten tytuł, ale będzie kłaść większy nacisk na potrzeby rynku pracy.

6

Znieść podatek dochodowy, sprywatyzować szpitale, zlikdiwodwać NFZ, KRUS, ZUS, dać przedsiębiorcom rozwijać ten kraj

0
Shalom napisał(a):

@Spine ja się nie zgadzam. To jest idiotyczny pomysł. Należy w takim razie zrobić sensowne zawodówki, a nie obniżać poziom uczelni wyższych. Prawda jest taka że dziś 75% studentów nie powinno było sie na studia dostać. Ale polskie rządy chcą się chwalić że mamy tylu studentów i dlatego tak to wygląda. Niemniej jednak moim zdaniem należy zrobic porządne zawodówki / szkoły policealne a nie przerabiać uczelnie wyższe na takie zawodówki.

Jeżeli już patrzymy w ten sposób to matury również nie powinno być, bo przecież nie pokazuje jednoznacznie wiedzy zdobytej w szkołach średnich, a wiąże sie głównie ze szczęściem no i po części obyciem (a sam byłem światkiem, jak ludzie który zaliczali każdy konkurs na wysokim miejscu a później padali na maturze przez głupie i drobnostkowe błędy wynikające ze stresu). W Polsce tworzy się coraz większe zacofanie jeżeli chodzi o studia, bo funkcjonuje przekonanie że na studia nie idą ludzie który chcą zdobywać wiedzę a dlatego że tak wypada rodzicie każą, każdy idzie itp.

PS: Jestem świadkiem jak na kierunku na którym ja chciałem być ,a dość sporo poświęciłem czasu na programowanie i ogólnym znaczeniu informatykę są ludzie na pierwszym roku którzy nie potrafią stworzyć tablicy dynamicznej w c++ czy strumienia wejścia w javie, a są tam tylko dlatego ze mi matma do d**y poszła a im lepiej i to jest żenujące.

1

@Asdwww
Zgadza się, dlatego moim zdaniem uczelnie powinny wrócić do egzaminów wstępnych. Jednak to nie przejdzie dopóki są finansowane per capita, a wykształcenie wyższe w Polsce jest traktowane jako przedłużenie szkoły średniej. Ludzie idą to zaliczyć i dostać papier, a nie z powodu chęci zdobycia wiedzy. Natomiast Ci, którzy chcą tą wiedzę zdobyć są zawiedzeni bo zajęcia dostosowuje się tej 'masy' ludzi od papierka byle tylko jak najwięcej osób zdało = większe pieniądze.

1
Asdwww napisał(a):

Jeżeli już patrzymy w ten sposób to matury również nie powinno być, bo przecież nie pokazuje jednoznacznie wiedzy zdobytej w szkołach średnich, a wiąże sie głównie ze szczęściem no i po części obyciem (a sam byłem światkiem, jak ludzie który zaliczali każdy konkurs na wysokim miejscu a później padali na maturze przez głupie i drobnostkowe błędy wynikające ze stresu).

Brawo, odkryłeś właśnie prawidłowość, która sprawdza się w każdej dziedzinie życia - żeby się coś udało trzeba mieć o tym pojęcie i trochę szczęścia. Błędna jest tylko teza, że "nie pokazuje to jednoznacznie wiedzy zdobytej w szkołach średnich". Pomimo "kluczowości" obecnych matur nadal jest to dość dobra forma sprawdzania wiedzy zdobytej podczas nauki w liceum/technikum/zawodówce.

Asdwww napisał(a):

PS: Jestem świadkiem jak na kierunku na którym ja chciałem być ,a dość sporo poświęciłem czasu na programowanie i ogólnym znaczeniu informatykę są ludzie na pierwszym roku którzy nie potrafią stworzyć tablicy dynamicznej w c++ czy strumienia wejścia w javie, a są tam tylko dlatego ze mi matma do d**y poszła a im lepiej i to jest żenujące.

Przede wszystkim, jako przyszły student (za wikipedią, łac. studere – starać się, przykładać się do czegoś) musiałeś być świadomy przed złożeniem papierów na studia jakie obowiązują kryteria przyjmowania na dany kierunek. W większości przypadków infa = dużo * matma + (mniej * fiza lub mniej * infa lub nic) + const * bardzo mało * mutable(inne przedmioty). Poza tym w każdym lo uczą o czymś takim, co nazywa się utylitaryzm. Biorąc te dwie rzeczy pod uwagę każdy średnio rozgarnięty uczeń lo powinien potrafić wyciągnąć następujący wniosek: "Chcę iść na infę ale nie lubię matmy. Niestety infa = dobrze zdana matma (rozszerzona), ergo przykładam się do matmy".
Poza tym tą wypowiedzią utwierdzasz starszych ludzi w przekonaniu, że "młodzi to są dzisiaj tylko roszczeniowi". W życiu nie zawsze będziesz miał to czego sobie zamarzysz.

0

Studia nie są po to żeby przyuczać do zawodu.

Nawet na informatyce.
Masz szczęście jeśli poza zajęciami masz czas na programowanie (ja tak miałem).
Studia rozszerzają horyzonty, pokazują tematy związane z informatyką, ale nie nauczą Cię komend Gita czy Seda.

dualjack napisał(a):

Ponieważ byłem na ogólniaku, moje wyniki maturalne nie były porażające, aczkolwiek też nie takie złe. Inaczej się tego nazwać nie da, jak "średnie". Matma podstawowa 95%, rozszerzona 45%, fizyka 41 %... Typowy uczeń liceum.

A co ma bycie w ogólniaku do średnich ocen?

Przy Twoim aktualnym podejściu powinieneś jak najszybciej zakończyć studia (dają tam tytuł "inżynier"?) i wziąć się do konkretnej roboty.

Obrazując porównaniem do nauki języka mówionego:
Można nauczyć się języka przebywając na ulicy z ludźmi którzy wykorzystują go na codzień.
Ale bez znajomości historii, geografii, filmów i książek z danego kraju będziesz ciągle "zaskakiwany".

Podobnie jest z programowaniem.

0
vpiotr napisał(a):

Studia nie są po to żeby przyuczać do zawodu.

Ale wielu ludzi tego właśnie od studiów wymaga. Skoro pracodawcy chcą ludzi z wyższym wykształceniem, to studia powinny wypuszczać ludzi gotowych do pracy.

vpiotr napisał(a):

Studia rozszerzają horyzonty, pokazują tematy związane z informatyką, ale nie nauczą Cię komend Gita czy Seda.

Nie mają Cię nauczyć komend, ale praca zespołowa na repozytorium GIT (czy dowolnym innym powszechnie używanym), powinna być dobrze przećwiczona. W jakim innym miejscu po szkole średniej masz okazję nabycia takiego doświadczenia? Lepiej ćwiczyć na studenckim projekcie, zamiast coś skopać w repozytorium w pracy -> o ile Cię przyjmą bez takich doświadczeń.

Po studiach ludzie szukający pracy plują sobie w brodę, że takie podstawy nie były od nich wymagane, bo potem po prostu mają mniej chęci by się tego wszystkiego uczyć. A pod okiem kogoś, kto używa już przykładowego GITa na co dzień w pracy można się wiele nauczyć. Do jakich zadań robimy gałęzie, jak zapisujemy deploya/builda w repo itd.

Przedmioty takie jak matma są ponadczasowe i na analizie rzeczywiście dużo zadań i praktyki się ma w tej dziedzinie, to jest ok. Ale skoro już uczelnie nauczają Informatyki, to mogliby z podobną skrupulatnością jak matematycy tego uczyć. Żeby człowiek po uczelni mimo wszystko nadawał się do pracy.

0

Skoro nie podoba ci się kierunek to nie ma sensu się męczyć. Rzuć to w cholerę, idź na staż i w przyszłym roku spróbuj się dostać na infe dzienne, a jak nie to są zaoczne.

1

@Spine wtf?

Ale wielu ludzi tego właśnie od studiów wymaga. Skoro pracodawcy chcą ludzi z wyższym wykształceniem, to studia powinny wypuszczać ludzi gotowych do pracy.

Wielu wymaga też prawa jazdy kategorii B ale czy to znaczy że mamy od dziś wprowadzić naukę programowania na kursie prawa jazdy? o_O Co ma jedno z drugim wspólnego?
Wymagają studiów bo chcą ludzi którzy potrafią rozwiązywać problemy, uczyć sie nowych technologii i uczyć się rzeczy zupełnie nieciekawych bardzo szybko. Nie dlatego że liczą że ktoś po studiach jest specjalistą z takiej czy innej dziedziny.

1

@dualjack Pooglądaj sobie program innych kierunków na swojej, czy jakiejkolwiek innej uczelni. Jakbyś poszedł na Informatykę, a nie Teleinformatykę, to miałbyś niewielkie różnice w programie i też miałbyś różne rodzaje matematyki oraz rozmaite przedmioty, na których trzeba rozwiązywać różne zadania. Te wszystkie przedmioty, które Cię "męczą" są po to, żeby zmusić Cię do myślenia oraz pracy i nauczyć rozwiązywania problemów. Technologie i języki programowania ciągle się zmieniają i ewoluują, a Ty masz umieć myśleć. Jedną z najważniejszych rzeczy, której dowiedziałem się na studiach to fakt, że mogę nauczyć się prawie wszystkiego i rozwiązać większość problemów, jeśli poświęcę temu odpowiednio dużo czasu i energii. Jeżeli wszystkie najtrudniejsze przedmioty szły by Tobie jak po maśle, to znaczy, że albo jesteś geniuszem, albo coś jest z uczelnią nie tak. Dziekanki i powtarzanie sesji, to na uczelniach technicznych normalna sprawa. Ważne, żebyś to ostatecznie doprowadził do końca. ;)

3
Shalom napisał(a):

Wielu wymaga też prawa jazdy kategorii B ale czy to znaczy że mamy od dziś wprowadzić naukę programowania na kursie prawa jazdy? o_O Co ma jedno z drugim wspólnego?

Masz rację, Twoje porównanie z prawem jazdy rzeczywiście jest z przysłowiowej d***. Wiele firm potrzebuje jednak sprawnych klepaczy. Idziesz na studia informatyczne i powinieneś mieć opanowane narzędzia używane w przemyśle. To, że przez lata studiów sobie wmawiałeś inaczej (że musi być tak jak jest), to nie znaczy, że musisz się trzymać tego przekonania... przekonania, że studia to odsiadka konieczna, a technologii muszę uczyć się w domu z pasji. Wiele osób nie ma takiego komfortu, żeby móc myśleć w ten sposób, że mają x czasu, żeby coś opanować. Muszą z czegoś żyć. Nie mają tej pasji i dobrze jakby studia wymagały tego na odpowiednim poziomie.

Na rozmowach o pracę większość pytań jest o użycie języków, bibliotek w swoich projektach, w jakim stopniu poznałem używane przeze mnie technologie, a nie jak długo i jak sprawnie się tego uczyłem. Pracodawcy lubią oszczędzać, chcą ludzi gotowych do pracy. Nie zawsze można się załapać na staże i praktyki. Dobrze jakby studia przygotowywały do tego jak wygląda praca w zawodzie.

1

Największym moim problemem jest brak chęci do zgłębiania problemów matematycznych.
Gdy czytam książkę matematyczną, studiuję wzory - zbiera mi się na rzyganie.
Gdy czytam dokumentację bibliotek javy - z chęcią zagłębiam się w temat, pragnę więcej i więcej. Jem obiad, przeglądam zagraniczne fora na telefonie, czytam manuale jadąc tramwajem. Wydaje mi się to tak interesujące.

Wiem podświadomie, że studiuję tylko po to, aby mieć papier ( jak to ktoś już wcześniej napisał ). Czuję, że w potencjalnym moim zawodzie nikt nie będzie ode mnie wymagał rozwiązania takich problemów jak na studiach, natomiast będzie mi potrzebna wiedza nabyta z własnej chęci.

Rzeczywiście ciekawiej by było w Polsce, gdyby studia były tylko dla ludzi wybitnych, rzeczywiście chcących dowiedzieć się więcej w tej dziedzinie wiedzy.

Zgadza się, studia są teraz dla mas. Widzę na moim kierunku, jak ludzie są w jeszcze gorszym przypadku niż ja. Pamiętam jak na typowym kolokwium z C++ ( podstawy programowania ) kolega obok błagał mnie, żeby mu napisać algorytm sortowania tablicy int. Dużo z tych osób pobrało już dziekanki, nie wiem czy słusznie...

Teraz wchodzę sobie na jakiś typowy portal z ogłoszeniami o pracy ( nie będę robił reklamy ).
Załóżmy, że przebieram w kategorii IT - Wrocław. Wygląda to mniej więcej tak:

  • Junior java developer, wymagania: Jakikolwiek zakończony kierunek na politechnice Wrocławskiej + < określone przez pracodawcę biblioteki oraz środowisko programistyczne, frameworki >

I teraz o co chodzi? Czyżby papier
z uczelni był swego rodzaju sitem? Czy ten pierwszy wymóg służy głównie temu, aby zmniejszyć liczbę potencjalnych kandydatów?

Gdybym zajął się w 100% uczelnią, miałbym papier, ale nie umiał programować.
Gdybym olał uczelnię i zajął się programowaniem, nie spełniałbym wymogu nr 1.
Czy tylko ja dochodzę do wniosku, że uczelnie to fabryka bezrobotnych wykształconych nie-specjalistów ( proszę się nie obruszać, nie chcę naprawdę nikogo urazić, a wiem, że zabrzmiało to co najmniej ofensywnie )?

A może źle szukam? Może jednak da się obejść ten problem.
Powolnymi kroczkami, najpierw na praktyki, zaparzać kawę, wykonywać jakieś małe prace przy projektach, wspinać się na szczeblach kariery?

Przepraszam jeszcze raz za ten dziwny, dziecinny i naiwny ton. To wszystko brzmi tak absurdalnie - sam zdaję sobie z tego sprawę ;)

Ostatecznie jeszcze miałem taki pomysł, żeby wziąć dziekankę na 4-5 semestrze, pozdawać ciągnące się przedmioty, jednocześnie praktykując gdzieś. Nie wiem jak to do końca funkcjonuje. Może ktoś kiedyś tak robił?

0
dualjack napisał(a):

Jeszcze pod koniec pierwszego roku napadł mnie taki szalony pomysł, żeby rzucić to wszystko, iść do jakiejkolwiek roboty, a w wolnym czasie doskonalić się w tym, co tak naprawdę lubię. Tylko czy tak się da? Czy bez papieru, że jest się "wykształconym" można cokolwiek w dzisiejszych czasach? A może są jakieś kursy informatyczne we Wrocławiu, które są ściśle związane z informatyką, bez zbędnej matmy, której prawdopodobnie nigdy nie wykorzystam ( i czy byłby w tym jakiś sens )?

Papier nie jest konieczny.
Ale znając się na telekomunikacji i programując w C++ bez problemu znajdziesz pracę w Nokii.

Spine napisał(a):

Idziesz na studia informatyczne i powinieneś mieć opanowane narzędzia używane w przemyśle.

Po studiach informatycznych raczej wypadałoby mieć opanowaną znajomość informatyki.
Narzędzi używanych w przemyśle można by uczyć na studiach programistycznych, ale takiego kierunku nie ma.

6

@dualjack zwykle w ogłoszeniach piszą że wymagają wyższego wykształcenia, ale w praktyce jest to pic na wodę, żeby odsiać ludzi niepewnych swoich umiejętności. Spokojnie możesz aplikować i dostać pracę bez studiów, jeśli tylko faktycznie coś potrafisz.

@Spine kiedy zrozumiesz w końcu że Informatyka to nie to samo co Inzynieria Oprogramowania albo Programowanie. Informatyka to nauka o przetwarzaniu informacji. Tego uczą na studiach.

Idziesz na studia informatyczne i powinieneś mieć opanowane narzędzia używane w przemyśle.

Co to za idiotyzm? o_O Idziesz na studia informatyczne więc powinieneś mieć wiedzę na temat algorytmów i technik przetwarzania informacji. Na dobrą sprawę mógłbyś nawet nigdy nie zobaczyć komputera...

Dobrze jakby studia przygotowywały do tego jak wygląda praca w zawodzie.

Jeszcze raz potwórzę: nie taki jest cel studiów. Taki jest cel zawodówki.

Przyjęło się teraz głupio że jak ktoś chce być programistą to musi studiować informatykę. Jest tak dlatego że informatyka ma z inzynierią oprogramowania i z programowaniem najwięcej wspólnego. Niemniej jednak to nie są synonimy! To są dwie różne dziedziny które mają pewien wspólny fragmen.

5

Przyjęło się teraz głupio że jak ktoś chce być programistą to musi studiować informatykę. Jest tak dlatego że informatyka ma z inzynierią oprogramowania i z programowaniem najwięcej wspólnego. Niemniej jednak to nie są synonimy! To są dwie różne dziedziny które mają pewien wspólny fragmen.

Bardzo słuszna uwaga. Zaraz przyjdą tu studenci socjologii czy innych stosunków międzynarodowych domagać się, by uczono ich programowania, bo przecież po tym, czego ich uczą, nie ma pracy. Na informatyce uczą informatyki. Ludzie idą na informatykę, i są bardzo zdziwieni, że tam o niczym innym nie mówią, tylko o informatyce o.O No szaleństwo :|

Ja rozumiem, że większości ludzi to nie interesuje. Większość ludzi chciałaby mieć magistra przed nazwiskiem, dobrze zarabiać i być sławnym. Najlepiej, żeby to wszystko państwo przydzielało z urzędu, w ramach tzw. godnego życia. Studia nie są dla każdego i z pewnością nie są jedyną drogą do zostania programistą. Ba, jeszcze się nie spotkałam z przypadkiem, gdzie studia zrobiłyby programistę o.O

Skoro pracodawcy potrzebują by młodzi ludzie umieli używać gita, to niech pracodawcy organizują kursy, szkolenia, staże. To nie jest wcale nowy pomysł - od zarania dziejów czeladnik/mistrz brał ucznia na przysposobienie do zawodu. Czeladnik dostawał tanią siłę roboczą, uczeń dostawał wiedzę potrzebną do wykonywania zawodu. Dalej się to praktykuje - w szkołach zawodowych tworzy się kierunki zamawiane przez przedsiębiorstwa, firma w zamian organizuje praktyki i gwarantuje zatrudnienie iluś tam najlepszym. Mi się bardzo podobają takie pomysły, ale niestety nie są zbyt popularne. Kto by tam chciał być [wstaw dowolny zawód bez mgr]. Przecież robota dla hydraulików, mechaników, fryzjerów jest, a do tych zawodów przecież studia nie prowadzą...

1

0

Uczelnia wyższa to instytucja naukowa. Prowadzą tam zajęcia, ludzie oderwani od rynku pracy. Starsi pracownicy nawet nie liznęli współczesnego podejścia do programowania. Nie używali nigdy systemów kontroli wersji, nie uczestniczyli w spotkaniach scrumowych itd. Nie nadają się do normalnej współczesnej pracy programistycznej... dlatego uczą na uczelni.

Przesadzasz. Uczelnia uczelni nie równa i profesor profesorowi nie równy. Polskie uczelnie obiektywnie nie są możę najlepsze, ale z własnego doświadczenia wiem, że na PW jest trochę ludzi, którzy oprócz pracy na uczelni mają albo dobrze funkcjonujące własne firmy IT, albo pracują/konsultują dla dużych firm IT, albo wykonują komercyjne projekty w ramach np. grantów UE. Wielu z tych ludzi (niekoniecznie wszyscy) ma znacznie lepsze pojęcie o inżynierii oprogramowania niż niejeden przeciętny student z kilkuletnim doświadczeniem pracujący w korpo. Część z ludzi, z którymi miałem okazję pracować / wspólnie prowadzić zajęcia po pewnym czasie odeszło z PW, a pracuje obecnie np. dla Google (w tym w SF) i jakoś nie mieli problemu się tam dostać, co obala Twoją tezę że "nie nadają się do normalnej pracy programistycznej".

Nie wiem jak na innych uczelniach, ale u nas na PW ostatnio jest całkiem dużo wykładów gościnnych - tzn. przedmiotów, na które przychodzą z zewnątrz ludzie poopowiadać o "praktyce". Np. jest cały przedmiot o nowoczesnych sposobach wytwarzania oprogramowania, gdzie można posłuchać o TDD, systemach kontroli wersji, scrumach, NoSQL i to od osób, które mają każdej z tych dziedzin wyrobioną renomę w branży itp.

0

Witam!
Mam podobny problem, a mianowicie jestem na I roku informatyki na PWSZ. Po tym krótkim czasie zauważyłem, że mam problemy z programowanie w Javie, nie raz nie potrafię napisać prostego programu(jestem po liceum, nigdy wcześniej nie programowałem). Pracuję w domu nad moimi umiejętnościami, ale co następne zajęcia jest co raz gorzej. Już jedno kolokwium zawaliłem.
Zastanawiam się teraz czy nie przenieść się od stycznia do szkoły policealnej na technik informatyk i uczyć się pewnych rzeczy samemu.
Miał ktoś może z Was podobny problem?
Czy technik informatyk jest dobrym wyjściem?

0

Moim zdaniem nie jest. Jedno kolokwium Ci nie poszło i już chcesz się poddać? Walcz do końca, ucz się i będzie dobrze. Jesteś kolejnym przykładem, że większość ludzi rezygnuję sama po pierwszym semestrze albo nawet wcześniej.

0 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 0