Studia w razie niepowodzenia na maturze

0

W tym roku zdaję maturę z matematyki rozszerzonej i informatyki (też rozszerzonej).
Zaplanowałem sobie, że pójdę na politechnikę, a w razie czego na WAT. Ostatnio jednak patrząc po progach punktowych na informatykę tak naprawdę zacząłem się zastanawiać czy dam radę.
I tu właśnie rodzi się pytanie co robić w razie nie dostania się na żadne z wyżej wymienionych studiów? Chodzi mi oczywiście o studia dzienne. Iść na zaoczne i szukać jakiejś pracy? Czy np próbować na SGGW lub inną, słabszą uczelnię, byle tylko na dzienne?
Dodam tylko, że w przyszłości chciałbym pracować jako programista, ale myślę, że na tym etapie nie jestem na to gotowy, więc ze znalezieniem pracy nie byłoby łatwo.
Czekam na jakieś rady od Was, co Wy byście zrobili na moim miejscu?

0

Na Twoim miejscu bym się nie zastanawiał, tylko przez te 2 tygodnie co są do matury, dalej powtarzał materiał. Później napisałbym maturę najlepiej, jak się da ;).
Innego wyjścia nie ma, też miałem podobne myśli - "a co jak nie zdam?". Nie warto teraz sobie tym zaśmiecać głowy, tylko jeszcze trochę popracować. Jeżeli będziesz miał te rozszerzenie na odpowiednim poziomie, tj. >70% to myślę, że na z dostaniem się na studia problemu mieć nie powinieneś ;).
Co bym zrobił jednak, pomijając powyższe? Są dwa wyjścia:

  • Pierwsze to siedzę rok na na dupie, ostro rypie matmę i zajmuję się tym, czym chce czyli programowaniem. Po roku piszę maturę jeszcze raz i idę tam gdzie chciałem.
  • Drugie to idę tam, gdzie się dostałem i poświęcam dużo czasu na rozwój we własnym zakresie. Następnie albo dociągam te 3 lata inżyniera/licencjata, albo staram się zmienić uczelnie po np. roku (nie wiem, jak z tym jest teraz - pewnie dużo biegania z papierkami, a pewności, że się przeniesiesz nie ma żadnej).

Studia to tylko "dodatek", poznasz rzeczy, o których samemu pewnie byś się nie nauczył. Jednak, jeśli chodzi o programowanie to i tak musisz jechać swoim torem, a studia mają Cię tylko trochę nakierować.

0

Właśnie znam te wszystkie frazesy typu "studia to tylko dodatek" i jestem tego w pełni świadomy, ale jednak nie ma to jak dobra uczelnia, mimo wszystko :) Prestiż też jest ważny.

Co do siedzenia roku na dupie to raczej u mnie nie przejdzie (warunki rodzinne).
Żałuję trochę, że nie uczyłem się fizyki i to jej nie zdaję bo wtedy WAT byłby niemalże pewny. No ale nie ma co, uczę się nadal, zobaczymy czy "pyknie" :)

0

O której informatyce na PW mówisz, bo są trzy? A progi na Wydziale Elektrycznym chyba nie są takie wysokie jak na pozostałych dwóch.
Jeśli chodzi o WAT, to miałem kontakt głównie z ludźmi, którzy dorobili się tam doktoratu lub habilitacji. Na kilkanaście przypadków żaden nie przejawiał objawów posiadania wiedzy ani inteligencji, do tego bardzo lubią tworzyć swoje teorie i filozofować, włączając w to tworzenie nowych definicji dobrze znanych pojęć. Albo ja mam pecha, albo normalni pozostają wewnątrz uczelni i dlatego nie można ich nigdzie spotkać, albo oni wszyscy tacy są. Uważałbym na tą uczelnię.
SGGW - teraz pewno sam bym tam poszedł.

Jeśli umiesz coś robić związanego z branżą, to możesz iść do pracy i na zaoczne, raczej na tym nie stracisz.
I pamiętaj, że to czego się nauczysz, zależy od Ciebie, nie od uczelni.

0

Oczywiście najchętniej poszedłbym na wydział EiTi albo elektryczny, raczej na matematykę nawet nie poluję.

SGGW - wciąż się zastanawiam. Chyba, ze może jeszcze coś innego?

Co do pracy to tak naprawdę czego mógłbym oczekiwać po samej maturze? Bo nawet nie wiem gdzie mógłbym się kierować z samą chęcią nauki, a niekoniecznie z jakąś wielką wiedzą. Chociaż interesuję się szeroko pojętą informatyką(szczególnie programowaniem, choć jak dotąd nie napisałem nic sensownego, teoria ok, ale praktycznie to nawet nie wiem jak się za coś zabrać). W sumie w Warszawie na pewno bym coś znalazł, ale gdzie w ogóle zacząć szukać? Dodam, że nie jestem z Warszawy a z małej miejscowości oddalonej około 50 km od stolicy.

0

Jeśli interesuje Cię Warszawa, to masz jeszcze UW - tylko tam progi są już bardzo wysokie, więc matura pewnie w granicach 90% minimum. Dobra informatyka jest też w Krakowie - UJ i AGH.
Jednak jeśli interesuję Cię droga inżyniera - to PW jest dobrym wyborem.

0

@allocer wiesz u nas na AGH też dają inż ;)
@xorgx3 jeśli chodzi o AGH to dopiero co otwarte zostało nowe Centrum Informatyki AGH a z racji tego że było dofinansowane z UE to konieczne jest zwiększenie ilości studentów, więc progi mogą u nas trochę spaść.

0

Ja ze swojej strony SGGW raczej bym Ci odradzał. Studia całkowicie oderwane od realiów pracy zawodowej. Sam miałem niegłupi wynik z matury (80% rozszerzenie) i w sumie wybrałem tą uczelnie, żeby móc samodzielnie się kształcić - matmy coś umiałem, z IT też, więc zakładałem że studia będą tylko formalnością.

Pierwsze dwa lata to bujanie się z matematykami (algebra, analiza). 75% osób ma po pierwszym roku 4 warunki (2xAnaliza, 2xAlgebra), 20 osób skończyło z koimisem z tego przedmiotu (przesiew po pierwszych dwóch latach powyżej 50%). Poziom matematyki ma się jednak nijak do poziomu IT. Praktycznie przez kilka lata na tej uczelni nie nauczyłem się prawie NIC. Co gorsza wśród większości moich znajomych, którzy ze mną studiują nie widzę szansy na dobrą pracę zawodową. Może ze 20% studentów potrafi coś za co rynek pracy jest w stanie zapłacić. Dla większości osób problemem jest stworzenie na 3-4 roku prostej aplikacji okienkowej w jakimkolwiek języku. Lepiej stoi kwestia administracji - gościu od sieci jest na prawdę bardzo fajny, trkatuje studentów bardziej jako "współpracowników" i stara się przekazywać wiedzę do bólu praktycznie.

Zalety:
-miły dziekanat (młodzi ludzie, czasem mają troche bajzlu, ale ogólnie nigdy nie spotkałem się z olewaniem, czy jakimiś uszczypliwymi komentarzami)
-prostudencki dziekan ds Dydaktyki (bardzo sympatyczny, podchodzący z humorem do studentów, a przy tym bardzo dobry wykładowca - w tym roku zdobył nagrodę polityki w dziedzinie IT)
-fajny kampus, atmosfera studencka

Wady:
-nieodpowiedni nacisk na poszczególne przedmioty (zaliczenie matematyki jest pewnie niewiele prostsze niż na Polibudzie, za to przedmioty zawodowe potraktowane na totalnym lajcie, zaliczane za "ładne oczy")
-kiepskie koła naukowe (z tego co się orientuję to jest tylko .NET i Linux)
-kadra na niektórych przedmiowach mija się z powołaniem (miałem pół roku zajęć z OOP w C#, z gościem, który totalnie nic nie czaił - jego największym hardcorem było usunięcie pola z klasy i 30minutowa analiza czemu program nie działa - tragedia)
-sami studenci przychodzą na tą uczelnie z przypadku - jeśli coś ogarniasz i liczysz że spotkasz osoby, z którymi będziesz mógł powymieniać doświadczenia to zapomnij - większość nie zna nawet nazw mainstreamowych języków programowania

Sam po dwóch latach na tej uczelni miałem dość - poszedłem do roboty bić doświadczenie zawodowe a studia starałem się skończyć jak najmniejszą ilością obecności tam.

Jeśli już masz iść na studia to:

  1. Pójdź na dobrą uczelnie, która Cię sporo nauczy (PW)
  2. Idź zaoczenie na beznadziejną uczelnie(byle zdobyć papierek) a w między czasie zdobywaj doświadczenie zawodowe.
0

Ja mam pytanie odnośnie Krakowa, bo tam się wybieram. Piszę tylko matmę rozszerzoną, a co do uczelni to jest mi obojętnie - chodzi mi głównie o to żeby w Krk studiować. Na pewno łatwiej o pracę niż w czewie, już w czasie studiów.
Czy ciężko się będzie dostać? Nie mam pojęcia jak napiszę maturę, próbną matę rozsz. zdałem na 74%. Nie zdaję niestety informatyki ani fizyki (jestem słaby). Czy w razie niedostania, iść na politechnikę częstochowską na rok, i potem się przenieść (tylko czy się da, i czy jest łatwo)? Czy może na jakiś inny kierunek do Krakowa na który bym się dostał i przenieść się na infę z tego kierunku?

2
studentSGGW napisał(a)

Ja ze swojej strony SGGW raczej bym Ci odradzał. Studia całkowicie oderwane od realiów pracy zawodowej.

Na tej zasadzie należałoby każdą polską uczelnię odradzić.

  1. Pójdź na dobrą uczelnie, która Cię sporo nauczy (PW)

Tzn. czego tam go niby nauczą?

0

@ubuntuser:
Tak, jak @Shalom napisał - u nich otwierają kierunek zamawiany czyli pewnie będzie więcej miejsc i niższy próg. O ile niższy w porównaniu z zeszłymi latami (ostatni był bardzo wysoki), tego nie wiadomo. Jeśli chodzi o UJ, to mają kierunek zamawiany - czy będzie w przyszłym roku nie wiadomo. Duża szansa, że od przyszłego roku na UJ będzie można zaczynać inżynierskie 3,5 letnie studia - czy to rzeczywiście wprowadzą, nie wiem :P. Jeśli chodzi o PK, to się nie orientuje.
Musisz sprawdzić strony uczelniane, na ich fora pozaglądać - tam takie tematy teraz będą poruszane coraz częściej.
W każdym razie, jeśli chcesz się dostać na dobrą uczelnie, nie ważne gdzie - to minimum 70% z matmy i można się uspokoić.

0
studentSGGW napisał(a)

Ja ze swojej strony SGGW raczej bym Ci odradzał. Studia całkowicie oderwane od realiów pracy zawodowej. Sam miałem niegłupi wynik z matury (80% rozszerzenie) i w sumie wybrałem tą uczelnie, żeby móc samodzielnie się kształcić - matmy coś umiałem, z IT też, więc zakładałem że studia będą tylko formalnością.

Pierwsze dwa lata to bujanie się z matematykami (algebra, analiza). 75% osób ma po pierwszym roku 4 warunki (2xAnaliza, 2xAlgebra), 20 osób skończyło z koimisem z tego przedmiotu (przesiew po pierwszych dwóch latach powyżej 50%). Poziom matematyki ma się jednak nijak do poziomu IT. Praktycznie przez kilka lata na tej uczelni nie nauczyłem się prawie NIC. Co gorsza wśród większości moich znajomych, którzy ze mną studiują nie widzę szansy na dobrą pracę zawodową. Może ze 20% studentów potrafi coś za co rynek pracy jest w stanie zapłacić. Dla większości osób problemem jest stworzenie na 3-4 roku prostej aplikacji okienkowej w jakimkolwiek języku. Lepiej stoi kwestia administracji - gościu od sieci jest na prawdę bardzo fajny, trkatuje studentów bardziej jako "współpracowników" i stara się przekazywać wiedzę do bólu praktycznie.

Zalety:
-miły dziekanat (młodzi ludzie, czasem mają troche bajzlu, ale ogólnie nigdy nie spotkałem się z olewaniem, czy jakimiś uszczypliwymi komentarzami)
-prostudencki dziekan ds Dydaktyki (bardzo sympatyczny, podchodzący z humorem do studentów, a przy tym bardzo dobry wykładowca - w tym roku zdobył nagrodę polityki w dziedzinie IT)
-fajny kampus, atmosfera studencka

Wady:
-nieodpowiedni nacisk na poszczególne przedmioty (zaliczenie matematyki jest pewnie niewiele prostsze niż na Polibudzie, za to przedmioty zawodowe potraktowane na totalnym lajcie, zaliczane za "ładne oczy")
-kiepskie koła naukowe (z tego co się orientuję to jest tylko .NET i Linux)
-kadra na niektórych przedmiowach mija się z powołaniem (miałem pół roku zajęć z OOP w C#, z gościem, który totalnie nic nie czaił - jego największym hardcorem było usunięcie pola z klasy i 30minutowa analiza czemu program nie działa - tragedia)
-sami studenci przychodzą na tą uczelnie z przypadku - jeśli coś ogarniasz i liczysz że spotkasz osoby, z którymi będziesz mógł powymieniać doświadczenia to zapomnij - większość nie zna nawet nazw mainstreamowych języków programowania

Sam po dwóch latach na tej uczelni miałem dość - poszedłem do roboty bić doświadczenie zawodowe a studia starałem się skończyć jak najmniejszą ilością obecności tam.

Jeśli już masz iść na studia to:

  1. Pójdź na dobrą uczelnie, która Cię sporo nauczy (PW)
  2. Idź zaoczenie na beznadziejną uczelnie(byle zdobyć papierek) a w między czasie zdobywaj doświadczenie zawodowe.

Jak się 5 lat opier*ala to się nie można później dziwić, że się nie ma pracy (NA ŻADNEJ UCZELNI NIE UCZĄ PROGRAMOWAĆ, A JEDYNIE MOGĄ CIĘ NAPROWADZAĆ, JAK NIE UMIESZ SKORZYSTAĆ.. NO TO SORRY ) ;-) A z matmy to każdy jest sobie sam winny, kto chciał to zaliczył bez warunków po N-tym terminie, a kto nie chciał, to żeby go wołami ciągneli to i tak nie zaliczy.

SGGW ma to do siebie, że praktycznie od 3 roku (dzięki całkiem solidnemu układaniu planu) jesteś w stanie pracować na więcej niż 1/2 etatu i to jest jej plus. Gdzie na PW raczej chyba ciężko z czasem. Uczelnia może nie jest jakaś wybitna, ale znając życie PW zbyt wiele raczej nie odstaje w górę z poziomem ;]

Dostać się na SGGW/WAT/PW (pomijając MINI) nie jest jakieś specjalnie problematyczne ;-) Trudniej jest się utrzymać.

0

No dobra, więc pozostaje liczyć na dostanie się na PW. Uczę się nadal :)

A jak z fizyką na studiach, bo przyznam, że w technikum nie byłem orłem :)

0

@xorgx3 Wszyscy tak mówią, a potem fizykę zaliczają na 5 w pierwszym terminie a lecą na warunku z analizy ;]

0

Na WEiTI przyjmują w dwóch rzutach. Na studia od lutego jest już dużo łatwiej się dostać niż na te od października. Inna sprawa, że październikowców po pierwszym roku odpada może 10%, a ludzi z lutego kilkakrotnie więcej. No ale cóż... Weź też pod uwagę ewentualnie makrokierunek. Tam czasem w ogóle zostają wolne miejsca ;)

0

A w przypadku niedostania się, do miasta do którego się celuje, lepiej iść na rok do siebie (w sensie: celuje do Krk, mieszkam w Czewie) na ten sam kierunek (informatyka) czy na inny w danym mieście? Czy przenieść się z jednego kierunku na inny jest trudno (w obrębie tej samej uczelni)?

0

Ja bym szedł na to, na co chce iść ;). Skoro mieszkasz w Częstochowie, to może Politechnika Śląska?

0

@ubunster, jak pójdziesz na informatykę to za rok będziesz miał szansę pójść od razu na drugi rok do docelowej uczelni. Zależy to co prawda od programu konkretnej uczelni, ale znam kilka osób co się przenosiło, a nie przedłużyło im to studiów.
Jeżeli pójdziesz na inny kierunek - nie będzie na to szans.

0

xorgx3
Moim zdaniem SGGW to całkiem sensowny wybór, mówię to jako student informatyki na tejże uczelni. Co takiego mi się tam podoba? Specyficzne podejście, z jednej strony na zajęciach Cię nie "cisną" więc można odnieść wrażenie że mało co robisz i jest łatwo/luźno ale z drugiej strony wykładowcy są bardzo otwarci na pomoc.

U mnie w praktyce wyglądało to tak, że miałem jakiś fakultet ale wyczytałem że prowadzący zajmuje się też dziedziną X. To po zajęciach mówię mu że mnie to nawet ciekawi - w odpowiedzi zostają mi pożyczone książki + inne materiały, zaproszenie na konsultacje i tworzenie własnego mini projektu pozwalającego zgłębić zagadnienie. Czyli nic na siłę, natomiast jeśli chcesz się czegoś uczyć to zawsze możesz liczyć na pomoc. Ale to tylko moje subiektywne odczucia, bo mi bardziej odpowiada taki "twórczy" system nauki :)

I jak dla mnie to ucz się od początku matematyki i uważaj na analizie - nie wiem w jakim kierunku w informatyce chcesz iść ale ja po sobie widzę, że matematyki miałem za mało.

0

A jeszcze co powiecie na temat kierunku Elektronika, Informatyka i Telekomunikacja na PW? Też wydaje się być dość ciekawe, oczywiście w razie nie dostania na "zwykłą" informatykę. Jest tu ktoś z tego kierunku i mógłby coś więcej o niej powiedzieć?

EDIT:
Chyba w tym roku zlikwidowali ten makrokierunek, bo jakoś nie widzę go na listach :O

0
xorgx3 napisał(a):

A jeszcze co powiecie na temat kierunku Elektronika, Informatyka i Telekomunikacja na PW? Też wydaje się być dość ciekawe, oczywiście w razie nie dostania na "zwykłą" informatykę. Jest tu ktoś z tego kierunku i mógłby coś więcej o niej powiedzieć?

Byłem tam pół roku, normalna algebra, analiza w c**** trudna (chociaż opinia może być przesadzona z uwagi na mój stan agonalny wówczas), banalne programowanie w C z niewyżytymi ćwiczeniowcami i dziwnym wykładowcą. Do tego podstawy miernictwa, które nie polegały na mierzeniu czegoś i samodzielnym zrozumieniu działaniu, lecz na takim manipulowaniu sprzętem, żeby wyszły z góry założone wyniki.
Have fun!

Chyba w tym roku zlikwidowali ten makrokierunek, bo jakoś nie widzę go na listach :O

http://www.elka.pw.edu.pl/pol/Studia/Studia-pierwszego-stopnia/Kierunki-studiow-i-specjalnosci

0

Byłem tam pół roku, normalna algebra, analiza w c**** trudna

A masz gdzieś informatykę bez algebry i analizy?:D

1
xorgx3 napisał(a):

A jeszcze co powiecie na temat kierunku Elektronika, Informatyka i Telekomunikacja na PW? Też wydaje się być dość ciekawe, oczywiście w razie nie dostania na "zwykłą" informatykę. Jest tu ktoś z tego kierunku i mógłby coś więcej o niej powiedzieć?

Pierwszy semestr faktycznie tak jak napisał somekind. Podstawy pomiarów to absolutne zło, które uwala sporo osób. Problemem jest nie tyle poziom materiału co ludzie, którzy prowadzą ten przedmiot. Są dość hmm... wymagający co przy często nawalającym sprzęcie powoduje sporo kłopotów z zaliczeniem przedmiotu. Jeżeli ktoś ma jeszcze słaby warsztat matematyczny i uwali analizę to już może pakować manatki. Przykład sprzed kilku lat: w lutym utworzyli 8 grup marko, a na drugim roku zostały 3. Ogólnie to bywają roczniki, gdzie jest spory wyścig o średnią. Chodzi o to, że po drugim roku jest wybór specjalizacji, gdzie większość osób chce iść na te związane z telekomunikacją. Znam gościa, który dostał się od października, pozaliczał wszystko na 3 i poszedł raz jeszcze od początku na ten kierunek, aby brylować, zgarniać piątki i dostać się na to telco. Przedmiotów z programowaniem nie jest za wiele, ale występują jakieś chyba co semestr (moje przypuszczenie po rozmowach z chłopakami). Jeżeli już coś jest to raczej albo podstawy, albo coś związanego mocno ze sprzętem: podstawy pisania sterowników itd. Ludzie jednak piszą jako inżynierki różne aplikacje. Mój kumpel z liceum obronił jakąś aplikację webową napisaną w Ruby. Co tam dokładnie miał do zrobienia nie wiem - odnotowałem jedynie fakt. Znam kilka przypadków, gdzie faktycznie absolwenci makro pracują jako programiści Javy/.NETa itd. Dość typowym zajęciem jest też programowanie systemów wbudowanych. Porównując do ilości etatów w językach wysokopoziomowych jest to oczywiście jakiś ułamek. Sporo osób naturalnie znajduje zatrudnienie w firmach z sektora telco. Co więcej... Idąc na makro wydaje mi się, że trzeba mieć dryg do elektroniki i faktycznie się tym interesować. Inaczej łatwo stać się frustratem, któremu każą ciągle liczyć jakieś prądy i pola. Jest na tych studiach na serio trochę więcej liczenia, fizyki i praktycznego wykorzystywania matmy niż w przypadku studiów informatycznych.

0

Po prostu, jeśli ktoś mierzy w informatykę, ale się nie dostanie, to lepiej niech spróbuje znowu się dostać za rok, a przez ten czas się samodzielnie kształci zamiast tracić czas na innych kierunkach. Zwłaszcza makrokierunku, który z informatyką ma tyle wspólnego, że jest to jedno z wielu słów w nazwie.

0

z własnego doświadczenia, mogę jedynie powiedzieć, że gdybym mógł się cofnąć z powrotem do okresu matury, to po jej zakończeniu od razu poszedłbym na studia zaoczne..
stan faktyczny wygląda tak, że po maturze poszedłem sobie radośnie na studia na PW (WEiTI). Za pierwszym razem trafiłem na makrokierunek od lutego (tak, pół roku przesiedziałem w domu - 150km od stolicy).. po semestrze zostałem skreślony z listy studentów (wyjście z dosyć rygorystycznych kajdanów rodzicielskich == wolność... dodać do tego akademik i poznanie zajebistych ludzi == pijaństwo).. swoją pierwszą sesję przespałem będąc pijany.. no cóż, trudno.. kiedy już dotarło do mnie, że zostałem wyrzucony z uczelni, złożyłem jeszcze raz papiery i dostałem się tym razem na informatykę (też od lutego, z tym, że zostałem już w Warszawie i poszedłem do jakiejś dennej roboty, żeby się utrzymać).. obiecałem sobie, że teraz wezmę się za siebie i roz****ię system! Jednakowoż... moja ekipa się nie zmieniła ;) zmieniliśmy tylko akademik i zamieszkaliśmy nawet wszyscy w jednym segmencie... jeszcze więcej pijaństwa i prostych radości życia, a co! Skończyło się tak samo jak poprzednio... czyli można w sumie powiedzieć, że w tym momencie zmarnowałem 2 lata swojego życia.

Rodzice oczywiście nie byli do końca uświadomieni, jak wygląda moja sytuacja, jednak o drugim skreśleniu z listy studentów dowiedzieć się musieli. Zostało mi nakazane powrócić do rodzinnych stron, bez żadnych dyskusji i tam rodzina miała się mną zając, bo oni wiedzą co dla mnie jest najlepsze.... Spakowałem się, pojechałem do domu.......
.... wytrzymałem 3 dni psychicznego ucisku i gwałtu.. dnia czwartego wróciłem do Warszawy.. zamelinowałem się u kumpli poznanych na pierwszym roku.. i następnego dnia zacząłem podbijać rynek pracy.. dwa dni później znalazłem pracę w fajnej firmie.. zero doświadczenia, można powiedzieć, że bezpośrednio po maturze... załapałem się na posadkę zwaną Service Desk Technician i zajmowałem się głównie administracją systemami linuksowymi, które obsługiwały zunifikowaną platformę komunikacyjną.. 2500zł netto - było fajnie.

od kolejnego października zacząłem sobie zaoczne studia na WWSI.. finalnie wychodziło 500zł/mc opłaty abonamentu za korzystanie z usług.. byłem na 3 zjazdach.. myślałem, że po wszystkich swoich przejściach spoważniałem i skończę te studia ta jak boogie przykazał.. jednak tak się nie stało.. ogólny poziom wkurwu na zajęciach niszczył mnie od środka.. o ile jeszcze zajęcia z matmy były w miarę standardowe o tyle np. programowania znieść nie mogłem (po pierwsze wykładała kobieta.. po drugie dla niej <iostream> to standardowa bibliteka języka C, itp. itd. ogólnie wg niej programowaliśmy w C, ale w praktyce kompilatorem był g++ z biliotekami typowymi dla C++)
.... tak się jakoś złożyło, że finalnie znowuż przepiłem swoją sesję egzaminacyjną :) a tak po prawdzie to jak zacząłem się interesować egzaminami, uświadomiono mnie, że jest już po terminach.. po semestrze przestałem opłacać studia zaoczne (co było błędem!).. o skreśleniu dowiedziałem się dopiero na koniec roku akademickiego (!)... czyli cały czas mogłem się jeszcze wygrzebać z tej sytuacji.. no ale huk tam..

przyszedł dzień, w którym zdecydowałem się opuścić firmę, która mnie zatrudniała... było mi szkoda, jednak nadszedł moment, w którym nie było tam już dla mnie miejsca, a prezes ze względów osobistych chyba trzymał mnie na siłę i stopniowo z "admina" zacząłem bardziej być asystentką :) wystawiałem faktury, ogarniałem dokumenty do księgowości, spotykałem się z konsultantami..

los chciał, że w tym czasie w jednym z urzędów dzielnicy był konkurs na posadkę w wydziale informatyki... zaaplikowałem... było 16 kandydatów (a ja nadal bez studiów biedny :P).. konkurs wygrałem i tak o to właśnie od listopada 2011 pracuję w urzędzie

podsumowując... (subiektywnie)

  • czy studia są potrzebne? TAK, zarabiałbym ze 2 razy więcej, gdybym miał w tym momencie papier...
  • czy na rynku pracy liczy się prestiż uczelni? w 90% przypadków NIE.. prestiżowa uczelnia z reguły dodaje do charakteru studiującego tam człowieka taką jedną cechę, której bardzo nie lubię - "wyżej sram niż dupę mam"..
  • co mi dadzą studia dzienne na PW? nauczysz się uczyć oraz jak i gdzie szukać potrzebnej wiedzy.. a na koniec dostaniesz papier.. no i jeśli mówimy o WEiTI to jeszcze będziesz umiał obsługiwać oscyloskop i liczyć całki określone z definicji z takich cudów, których teraz już nie powtórzę
  • co mi dadzą studia zaoczne na np. WWSI? na zakończenie papier i kilka darmowych certyfikatów w trakcie studiów (na PW też pewnie jakieś są, ale nie obczaiłem.. CISCO bodajże można było robić)

słowem zakończenia: chcesz po prostu zarabiać pieniądze, być happy i mieć wszystko w dupie? idź na zaoczne, to wystarczy.. dyplom jak każdy inny

suma summarum i tak ostatecznie liczą się umiejętności, a nie nazwa uczelni i tryb ukończonych studiów... chcieć to móc, papier niewiele tutaj zmienia.. idąc na studia czy to dzienne, czy zaoczne nie zostaniesz wybitnym programistą... aby to osiągnąć, musisz poświęcać swój czas "po godzinach" na samodoskonalenie..

możliwe, że trochę z d**y wrzuciłem tutaj historię swojego życia ;) ale może autorowi wątku w czymś ona pomoże..

gwoli wyjaśnienia.. nie dostałem tamtej roboty jako "admin" linuksów tak o po prostu sobie z palca... mając 13 lat zainstalowałem swojego pierwszego linuksa.. i tak już zostało :) równolegle uczyłem się programować na początku w Delphi, potem C i C++.. o skryptach w Bashu nie wspominając.. wiedza, którą nabyłem przez te 8-9 lat siedząc miło w domku wystarczyła, żeby zacząć na rynku pracy nawet bez kwitów..

pozdrawiam serdecznie

1
harbing3r napisał(a):

o tyle np. programowania znieść nie mogłem (po pierwsze wykładała kobieta.. po drugie dla niej <iostream> to standardowa bibliteka języka C, itp. itd. ogólnie wg niej programowaliśmy w C, ale w praktyce kompilatorem był g++ z biliotekami typowymi dla C++)

Nie zapominajmy tylko, że wykładowcy na uczelniach prywatnych nie biorą się znikąd. Ta kobieta jest przecież dziełem WEiTI PW.

prezes ze względów osobistych chyba trzymał mnie na siłę i stopniowo z "admina" zacząłem bardziej być asystentką :)

Mrrauuu....
Morał taki - skończ studia, zanim prezes zrobi z ciebie asystentkę. ;P

0

Po pierwsze przepiłeś studia. Wywalili Cię dwa razy, więc naturalne jest, że będziesz teraz twierdził, że skończenie PW jest niepotrzebne. To przykre, ale takie zachowanie jest nagminne u wielu osób, które zawaliły sprawę i teraz muszą bulić za studia.

harbing3r napisał(a):
  • czy na rynku pracy liczy się prestiż uczelni? w 90% przypadków NIE..

Pozwolę się nie zgodzić. Na samym początku kariery to co CV najbardziej wyróżnia to właśnie ten "prestiż uczelnii". Nie wszyscy pracują przy projektach typu open source, nie wszyscy mogą sobie wpisać udział w konkursach programistycznych albo programach typu Google Summer of Code. Jeżeli rozmawiało się z X osobami z uczelnii Y i żaden z nich nie wiedział czym jest konstruktor, a w firmie pracuje Z osób z PW, które przeszło przez proces rekrutacji i świetnie sobie radzi to w pewnym momencie nikomu nie będzie się chciało tracić czasu na rozmowy z osobami bez doświadczenia z uczelnii Y. Nie mówię, że WEiTI kończą osoby na bardzo wysokim poziomie, ale szansa na spotkanie z ogarniętą osobą jest jednak wyższa.

harbing3r napisał(a):

prestiżowa uczelnia z reguły dodaje do charakteru studiującego tam człowieka taką jedną cechę, której bardzo nie lubię - "wyżej sram niż dupę mam"..

Nie lubię stwierdzenia "prestiżowa". Prestiżowy może być Harvard. My mamy uczelnie publiczne i prywatne. Pozostańmy jednak przy Twojej nomenklaturze. Powiem Ci co daje "prestiżowa uczelnia" - studiujesz z ludźmi, którzy są często dużo lepsi od Ciebie. Masz kogo gonić. Porównując się z kolegami jesteś w stanie zdać sobie sprawę z tego czego nie potrafisz i nad czym trzeba popracować. Inna kwestia: na "prestiżowych uczelniach" znaczny procent ludzi pasjonuje się tematem. Siedzi w tym po uszy i zgłębia rzeczy, o których możesz nie mieć zielonego pojęcia (jeden ziomek pisze łatki do jądra Linuxa, inny zlutował właśny wyświetlacz LED na mikrokontrolerze i pisze do tego sterownik etc.). Przykro mi to stwierdzić, ale na "jakichkolwiek" studiach osób tak zaangażowanych już nie ma. Ludzie przychodzą bo mama kazała, bo wujek pracuje w IT i ma dużo hajsu, bo umiem sformatować komputer i przeinstalować windowsa. W większośći przypadków przychodzą zieloni i wychodzą zieloni.

harbing3r napisał(a):

co mi dadzą studia dzienne na PW? nauczysz się uczyć oraz jak i gdzie szukać potrzebnej wiedzy.. a na koniec dostaniesz papier.. no i jeśli mówimy o WEiTI to jeszcze będziesz umiał obsługiwać oscyloskop i liczyć całki określone z definicji z takich cudów, których teraz już nie powtórzę

Umiejętność uczenia się, samodzielnego rozwiązywania problemów i szybkiego odnajdywania materiałów jest kluczowa w tym zawodzie. Bez tego nie pojedziesz długo. Druga kwestia to wypowiadasz się o studiach po pierwszym roku, który ma mało wspólnego z informatyką. Studia nie są idealne, mają dużo wad, ale zapewniam Cię, że poziom absolwentów jest w większości przypadków DUŻO WYŻSZY niż WWSI. Studentów trzeciego roku tej uczelnii miałem przyjemność przyjmować na korepetycjach z programowania. Większość na trzecim roku nie rozumiała czym jest klasa i obiekt. Nie mów mi tylko, że "samemu można się wszystkiego nauczyć" bo dobrze wiesz, że większość młodych osób ma ciekawsze zajęcia niż spędzanie kilkunastu godzin dziennie przy kompie. Samodzielna nauka dla Ciebie jest skuteczna - super! Problem w tym, że bez bata nad głową dużo osób nie ogarnie czegoś sama. Inna sprawa: jeżeli prawie wszyscy dookoła Ciebie mają niski poziom wiedzy, a Ty jesteś wśród nich najlepszy to nie świadczy, że umiesz dużo, prawda?

Narażę się wielu osobom, ale STUDIA NIE SĄ DLA WSZYSTKICH. Uwaga uwaga, kolejna prawda: NIE WSZYSCY POWINNI MIEĆ NAWET MATURĘ. Te całki są właśnie po to, aby części osób się pozbyć. Bardzo dobrze, że są i te osoby wylatują. Moim skromnym zdaniem egalitaryzm w kwestiach edukacji (rozumiany jako: matura dla każdego od 30%, magister za płacenie czesnego przez pięć lat) to jedna z największych tragedii tego kraju. Aktualnie uzdolniony gimnazjalista byłby w stanie zdać maturę, a jak ma jeszcze kasiastych rodziców to i pewnie dostać się na informatykę do Wyższej Szkoły Tego i Owego. TAK NIE POWINNO BYĆ. Strzelamy sobie w stopę kształcąc byle kogo i byle jak.

harbing3r napisał(a):

słowem zakończenia: chcesz po prostu zarabiać pieniądze, być happy i mieć wszystko w dupie? idź na zaoczne, to wystarczy.. dyplom jak każdy inny

Odpowiem niekulturalnie: g**no prawda. Części rzeczy nie można się nauczyć jeżeli nie wie się, że istnieją. Na zaocznych raczej Ci o nich nie powiedzą bo nie będzie kiedy.

harbing3r napisał(a):

suma summarum i tak ostatecznie liczą się umiejętności, a nie nazwa uczelni i tryb ukończonych studiów... chcieć to móc, papier niewiele tutaj zmienia.. idąc na studia czy to dzienne, czy zaoczne nie zostaniesz wybitnym programistą... aby to osiągnąć, musisz poświęcać swój czas "po godzinach" na samodoskonalenie..

Umiejętności się liczą przede wszystkim. Jak najbardziej. Wytłumacz mi jednak dlaczego skoro Twój przepis na sukces jest tak prosty i skuteczny to dlaczego nie słychać nic np. o sukcesach absolwentów WWSI? Dość dużo się mówi o mózgach z UW, o Joannie Rutkowskiej z PW, chłopakach pracujących obecnie w Google Security Team m.in. z PWr...

0
Yob napisał(a):

Pozwolę się nie zgodzić. Na samym początku kariery to co CV najbardziej wyróżnia to właśnie ten "prestiż uczelnii". Nie wszyscy pracują przy projektach typu open source, nie wszyscy mogą sobie wpisać udział w konkursach programistycznych albo programach typu Google Summer of Code. Jeżeli rozmawiało się z X osobami z uczelnii Y i żaden z nich nie wiedział czym jest konstruktor, a w firmie pracuje Z osób z PW, które przeszło przez proces rekrutacji i świetnie sobie radzi to w pewnym momencie nikomu nie będzie się chciało tracić czasu na rozmowy z osobami bez doświadczenia z uczelnii Y.

Ile masz lat doświadczenia zawodowego i na ilu rozmowach kwalifikacyjnych byłeś?
Bo osoby, które pracują i na rozmowy chodzą, twierdzą zgodnie, że nikt ich o uczelnie nie pyta, więc widzę tu pewien dysonans.

Nie lubię stwierdzenia "prestiżowa". Prestiżowy może być Harvard. My mamy uczelnie publiczne i prywatne.

A ponadto głowy pełne stereotypów.

Inna kwestia: na "prestiżowych uczelniach" znaczny procent ludzi pasjonuje się tematem. Siedzi w tym po uszy i zgłębia rzeczy, o których możesz nie mieć zielonego pojęcia (jeden ziomek pisze łatki do jądra Linuxa, inny zlutował właśny wyświetlacz LED na mikrokontrolerze i pisze do tego sterownik etc.). Przykro mi to stwierdzić, ale na "jakichkolwiek" studiach osób tak zaangażowanych już nie ma.

Wyświetlacz LED na mikrokontrolerze to jakieś wybitne dokonanie gościa z politechniki? :D (A może chodziło Ci o emulator takiego wyświetlacza napisany w Delphi? Taką pracę inżynierską stworzył mój kolega z PW.)

Mój kumpel studiujący, na "jakichkolwiek studiach informatycznych" zbudował m.in.: szybką ładowarkę akumulatorową, programator kardridży do GB, parę różnych odbiorników (m.in. na pasmo lotnicze), parę śmiesznych wzmacniaczy lampowych, poprawił trochę softu dla kitów AVT, komercyjnie system do mierzenia czasu na wyścigach konnych, a na dyplom zrobił programator pamięci flash.
Następnym razem, gdy go spotkam, przekażę mu, że nie istnieje.

Studia nie są idealne, mają dużo wad, ale zapewniam Cię, że poziom absolwentów jest w większości przypadków DUŻO WYŻSZY niż WWSI.

Przypadek z mojej pracy - aplikacja MVP zaprojektowana przez gościa po WEiTI, w którym logika biznesowa siedziała w statycznych prezenterach. Zresztą, tam mało co nie było statyczne... No cóż, trzeba mieć naprawdę wysoki poziom, żeby w ogóle wpaść na taki pomysł.

Studentów trzeciego roku tej uczelnii miałem przyjemność przyjmować na korepetycjach z programowania. Większość na trzecim roku nie rozumiała czym jest klasa i obiekt.

Założę się, że byli pewno z jakiejś sieciowej albo innej nieprogramistycznej specjalizacji. A w zasadzie nawet nieinformatycznej, bo konfigurowanie routerów nie ma za wiele z informatyką wspólnego. Większość takich ludzi ma wyj*** na programowanie, bez względu na uczelnię. Jasne - na PW nie ma takich specjalizacji, tam wszystkie są związane z informatyką... Chociaż z drugiej strony, jak się poczyta blogi niektórych studentów PW, którzy twierdzą, że badania operacyjne to nie jest informatyka, to nie wiem co o tym myśleć. Chyba właśnie to, że studia nie są dla wszystkich - nawet jeśli potrafią się ślizgać i zaliczać przedmioty na elytarnej uczelni.

Te całki są właśnie po to, aby części osób się pozbyć.

Myślałem, że po to, żeby móc później przy ich pomocy coś obliczyć, ale ja się w sumie na matematyce nie znam.

Wytłumacz mi jednak dlaczego skoro Twój przepis na sukces jest tak prosty i skuteczny to dlaczego nie słychać nic np. o sukcesach absolwentów WWSI? Dość dużo się mówi o mózgach z UW, o Joannie Rutkowskiej z PW, chłopakach pracujących obecnie w Google Security Team m.in. z PWr...

Nie wiem, czemu pytasz o absolwentów WWSI gościa, który napisał, że go stamtąd wyrzucili? :D
I czemu taki dobór? Porozmawiajmy może o absolwentach UW i PW, których sukcesem jest praca w Comarchu czy innej programistycznej Biedronce? ;P

Bo ten gość pewno sukcesu nie odniósł: http://www.dobreprogramy.pl/Jakub-Debski-o-pracy-w-polskim-oddziale-ESET,Wideo,29258.html

1

Wszędzie można znaleźć perełki jak i pierdoły, żadna Polska uczelnia nie prezentuje raczej "wybitnego" poziomu ponad inne i taka jest niestety prawda. Na jednej masz po prostu wyższy poziom fizyki, na drugiej matematyki, a na trzeciej informatyki i tyle ;] Z każdej może wyjść twórce nowego Google'a czy MS'a, jak i z każdej może wyjść sierotka nie potrafiąca pisać pętli for. Wszystko zależy od człowieka i nie ma co generalizować, że tu wychodzą wielkie mózgi, a tu idioci.

2

Umiejętności się liczą przede wszystkim. Jak najbardziej. Wytłumacz mi jednak dlaczego skoro Twój przepis na sukces jest tak prosty i skuteczny to dlaczego nie słychać nic np. o sukcesach absolwentów WWSI? Dość dużo się mówi o mózgach z UW, o Joannie Rutkowskiej z PW, chłopakach pracujących obecnie w Google Security Team m.in. z PWr...

No to przeczytaj co te mózgi z PWr, pracujący w Google Security Team piszą o studiowaniu: http://gynvael.coldwind.pl/?id=337

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1